Jeśli są jakieś debiutanckie albumy, na które czekałem to z pewnością można do tego grona zaliczyć nie wracam Alicji. Artystka dała się poznać dzięki zwycięstwu w 10. edycji polskiego The Voice i od tego czasu stopniowo dawała o sobie znać kolejnymi utworami. Teraz przyszedł moment na przypieczętowanie kilku lat pracy.
Wszechstronność. Właśnie to słowo mogłoby posłużyć, jako streszczenie tejże recenzji. Alicja przy okazji swojego debiutu nie wracam postanowiła uciec od wszelkich szufladek artystki jednego gatunku i razem z ekipą producencką sprezentowała kawał różnorodnego dzieła.
Album otwiera silne zaczekam ubrane w rytmy R&B, by potem w pamiętasz uciec w rytmiczny popowy bit. idź otula nas soulowymi chórkami, delikatnym pianinem. w co ty dziś grasz uderzamy w lekki funk dopełniony hip-hopową wstawką Hodaka. spokojnie panowie są zdecydowanie najmocniejszym muzycznie kawałkiem wypełniony po brzegi pop-rockowo – bluesowymi melodiami. Totalnym zaskoczeniem jest też rapowa wstawka samej Alicji w nie wracam. Praktycznie każdy kawałek ma tutaj coś w sobie wyjątkowego. Nawet powroty do stylistyki R&B nie nużą, bo za każdym razem producentom i samej artystce udało się sprezentować coś ciekawego. Otrzymujemy dzięki temu album, który skutecznie prezentuje muzyczną elastyczność artystki. W żadnym momencie nie ma się poczucia fałszu, czy siłowania się z melodią, a gościnne wstawki Hodaka i Bartka Królika nadają swoim utworom dodatkowej, ciekawej dynamiki.
Rzuć okiem: sanah – Kaprysy! – recenzja płyty
Tak, jak przy warstwie melodycznej ma się poczucie prawdziwej muzycznej uczty, to nieco bladziej wypada tu część liryczna. Zdecydowanie na ogromny plus zasługuje tekstowa dojrzałość i wrażliwość Alicji. Na nie wracam znajdujemy wiele osobistych tekstów, czy przemyśleń. spokojnie panowie przedstawia humorystyczną historię przybliżającą temat przemocy i męskiej agresywności z perspektywy kobiety. Choć w sumie jest to jedyny utwór, który swoimi wersami daje efekt wow, to muszę przyznać, że pomimo mniej angażującej liryki, to nadal teksty są catchy. Sam kilkukrotnie się złapałem na śpiewaniu refrenów z albumu.
nie wracam nie obronił się przed typowym, debiutanckim grzeszkiem. Mowa oczywiście o zbyt małej ilości kompletnie nowych utworów. Na sprezentowanych dziesięć piosenek sześć miało już swoją premierę, co przy nawet słabej znajomości matmy daje lekki niedosyt. Pomimo wytknięcia tego jestem w stanie to w pełni zrozumieć, ale to może moje wysokie oczekiwania wobec Alicji mają wpływ na moją percepcję?
Dodaj komentarz