Najsłynniejszy polski egzorcysta/budowlaniec powrócił z piątym sezonem! Czy Grubas Walaszek i jego Bogdan Boner: Egzorcysta to nadal dumnie reprezentują Polskę w kategorii animacje dla dorosłych na Netflixie?
W najnowszej serii odcinków powracamy do naszej kochanej Polski. Bogdan Boner, średni budowlaniec i nie lepszy egzorcysta dalej walczy z siłami nieczystymi. Z początku sezonu Bogdan Boner: Egzorcysta wraca na stare tory, prezentując, co odcinek osobną historię, poniekąd olewając cliffhanger z końcówki 4, serii, ale nie do końca. Raz po raz dostajemy szczątkowe informację na temat tego, co wydarzyło się po powrocie Domino na Ziemię, tylko po to, żeby gdzieś w połowie wrócić do tego na całego.
Rzuć okiem: X-Men ’97 – recenzja serialu. Nostalgia bait, tylko że nie
Dalsze losy Bogdan Boner: Egzorcysta udowadniają, że Walaszek coraz śmielej bawi się w składne, kilkuodcinkowe wątki. Nie karmi nas już jedynie zwykłymi shotami. Historia w kosmosie jest, póki co moją ulubioną w całym serialu pod względem fabularnym, jak i humorystycznym. Następuje tu swojego rodzaju zamiana ról z Domino w roli głównej, a całość wątku jest niezbyt dyskretną dygresją na temat wpływu religii na rozwój ludzkości oraz krytyką fanatyzmu. W ogóle mam wrażenie, że przy okazji pracy z Netflixem Grubas częściej bawi się formą, niż w takiej Blok Ekipie. Zamiana ról, stawianie postaci w innym świetle z nowymi problemami – czuć tu zalążek większego zaangażowania w fabułę takiego na 31%.
Rzuć okiem: Velma – recenzja 2. sezonu. Still hate-watching?
Czym jednak byłaby kolejna produkcja Walaszka, gdyby nie liczne easter eggi i odwołania do naszej rodzimej popkultury. Fani twórczości Grubasa po raz kolejny zagłębią się w tematykę szambiarską. Poznamy prawdziwą historię popularności Braci Figo Fagot, czy też usłyszymy żałobny cover Zobacz dziwko co narobiłaś zagrany na flecie. Ba, nawet czeka nas odcinek oparty w całości na słynnym Buzie widzę w tym tęczu.
Niestety Bogdan Boner: Egzorcysta tak, jak się rozwija fabularnie, to humorystycznie nieco obniża i tak już niskie loty. Nie chodzi o samą jakość żartów, a ich potencjał kultowości. Z każdym kolejnym sezonem czuję, że coraz mniej tych one-linerów zostaje w głowie na dłużej. Nie ma co porównywać w tym miejscu do kultowego Kapitana Bomby, jednakże historia Bogdana już raz udowodniła, że można stworzyć humor zostający z widzem na dłużej.
Dodaj komentarz