Miał być Prywatny Bal, wyszła DEMOLKA. Cyrko wydała swój debiutancki album i to nie przelewki.
Okazuje się, że jeśli zaczynasz od rapu, to nie znaczy, że zawsze będziesz raperem. Cyrko pokazała się fanom undergroundu, jako niezła reprezentantka brudnego gatunku, by potem kompletnie zmienić swoje oblicze i nie jest to przesadą. Niech dowodem na to będzie fakt, że nawet przy okazji debiutu Prywatnego Balu, nadal miałem problem, żeby faktycznie stwierdzić, że to ta sama osoba. Jednak artystka pokazała, że warto iść dalej i stawiać kolejne odważne kroki na polskiej scenie muzycznej. Nic więc dziwnego, że w końcu przyszedł czas na debiutancki album.
DEMOLKA kontynuuje to, co już mogliśmy zobaczyć w repertuarze Cyrko. W ciągu 15 utworowego albumu wokalistka bez pardonu opowiada o swoich uczuciach i wszelkich plamach, brudach na życiorysie. W skrócie zmierzymy się tu z tematyką zdrad, rozstań, nieszczerych przyjaźni, problemów psychicznych. Żeby nie było tak negatywnie, to znajdują się tu również utwory opowiadające o pewności siebie, czy mierzeniu się z problemami z podniesioną głową. Choć zakres tematyczny jest dosyć obszerny, to ciężko powiedzieć, żeby słuchać podczas pełnego odsłuchu, mógłby się gdzieś pogubić. Teksty pomimo poruszania ważnych kwestii dla ludzi z pokolenia artystki, nie są zbyt skomplikowane, co nie do końca wpływa negatywnie na odbiór każdego z utworów. Można wręcz powiedzieć, że właśnie dzięki temu warstwa liryczna jest uniwersalna i nawet taki stary zgred, jak ja znajdzie fragment dla siebie.
Rzuć okiem: Luna – No Rest – recenzja albumu
Rozpiętość tematyczna wiążę się też z niesamowitą gamą emocji. Cyrko nie boi się raz zaatakować gniewem, by potem wprowadzić nas w optymistyczny nastrój. Jeśli właśnie wybrać powód, dlaczego chętnie słuchałem całości DEMOLKI, to zdecydowanie postawiłbym na ten dynamiczny, emocjonalny rollercoaster.
Wszystko to dopełnione jest po brzegi punk-popową stylistyką, choć DEMOLKA pokazała, że Cyrko nie zapomniała również o swoich ulicznych początkach. Już przy okazji czwartego utworu NINA wybrzmiewa tu trapowa nuta, która jest idealnym dopełnieniem do wokalnej wersji true-schoolu. Ba, znajdzie się nawet na płycie klubowy moment, a to w postaci albumowej piosenki DEMOLKA .
Tylko, czy to wszystko wystarczy, żeby zaangażować takiego starego dziada, jak ja. Z jednej strony emocjonalność kolejnych utworów jest uzależniająca. Jednocześnie mam przeczucie, a nawet pewność, że zwyczajnie nie jestem potencjalnym targetem tego produktu. Dodatkowo czuję, że postawienie mocnego akcentu na punk-popową charakterystykę odbiera nieco tego uroku i skilla, którym może poszczycić się wokalistka. Właśnie w NINIE odnaleziono złoty środek pomiędzy dawną wersją artystki a aktualną i zdecydowanie powinno być tego więcej. Rockowa Cyrko zbytnio przypomina mi młodą Ewę Farne. Z tym wyjątkiem, że DEMOLKA niesie sobą sporo tracków wypełnionych lirycznym dobrem.
Dodaj komentarz