Mało kto musiał się mierzyć z takimi oczekiwaniami jak Dua Lipa. Po ogromnym sukcesie Dance The Night Away z filmu Barbie przyszedł czas na wyczekiwany solowy album artystki. Sama piosenkarka zapewniała, że przyszedł czas na stworzenie płyty, która przetrwa próbę czasu. Po Radical Optimism ciężko stwierdzić, żeby jej się to udało.
Wyjaśnijmy sobie jedno – najnowszy album Dua Lipy jest solidnym popowym dziełem. Ba, powiedziałbym wręcz, że Radical Optimism momentami jest bardzo dobre, ale mało satysfakcjonujące.
Zacznijmy od tego, co pierwsze rzuca się w uszy, czyli warstwa muzyczna. Z jednej strony słychać tu naleciałości z poprzednich dzieł Lipy, jak w Whatcha Doing, gdzie wybrzmiewa podobny vibe do czasów Future Nostalgia, a z drugiej wskakuje Houdini riffem przypominającym Tame Impale. Ciekawym dodatkiem są wstawki z prób nagraniowych, budujące poczucie pracy zespołu i dobrej przyjemnej atmosfery. Słyszymy to chociażby przy otwierającym End Of An Era, czy Anything For Love.
Rzuć okiem: Taylor Swift – THE TORTURED POETS DEPARTMENT – recenzja płyty
Niestety już po kilku odsłuchach miałem wrażenie nie spełnionej obietnicy, a co gorsza zbyt szybko ucinanych tekstowych i muzycznych wątków. Zanim na dobre wsłuchamy się w melodie, utwór się kończy i zostawia nas z niedosytem. Narracyjnie wygląda to równie płytko, momentami przywodząc na myśl stereotypowy Bollywood. Widać to na przykładzie Illusion, gdzie Dua Lipa buduje narracje bycia krzywdzoną przez partnera, co wieńczy prostym rozwiązaniem – przetańczeniem problemu.
Obietnice nie znajdują swojego spełnienia również w słyszalnych inspiracjach. Ciężko znaleźć chociażby elementu zapowiadanego britpopu, trip-hopu, czy nawet rave’u. Wielka szkoda, bo Dua Lipa niejednokrotnie udowadniała, że doskonale czuje muzyczne klimaty rodem z wysp oraz brzmienia lat 80/90. Dostajemy w efekcie płytę wypełnioną letnim słońcem i imprezową plażą, ale jednocześnie pustą, płytką i niewystarczająco ciekawą, żeby wracać do niej po czasie.
Dodaj komentarz