Po siedmiu latach od kontrowersyjnego Dynasty Warriors 9, Koei Tecmo i Omega Force postanowili dać serii nowe życie. Dynasty Warriors: Origins miało być odświeżeniem formuły, powrotem do epickich bitew, ale też odejściem od utartych schematów.
Największą zmianą w Dynasty Warriors: Origins jest skupienie się na jednym bohaterze – Ziluanie, tajemniczym najemniku, który traci pamięć i wplątuje się w wydarzenia epoki Trzech Królestw. To duży kontrast w porównaniu do poprzednich odsłon, gdzie mogliśmy wybierać spośród dziesiątek legendarnych generałów. Fabuła, choć osadzona w realiach historycznych, prezentuje nową perspektywę – nie zaczynamy jako wielki dowódca, ale outsider próbujący odnaleźć swoje miejsce w konflikcie.
To odważny krok, który może podzielić fanów. Z jednej strony, Ziluan to postać, którą rozwijamy przez całą grę, co pozwala na większe przywiązanie do protagonisty. Z drugiej – miłośnicy wielowątkowej narracji mogą poczuć brak możliwości wcielenia się w ulubione historyczne postacie.
Seria Dynasty Warriors słynie z dynamicznych starć, w których jedna postać pokonuje setki przeciwników. Origins podtrzymuje ten schemat, ale wprowadza więcej głębi do walki. Pojawił się system Battle Arts, specjalnych technik ofensywnych i defensywnych, które wymagają strategicznego użycia.
Rzuć okiem: Fairy Tail 2 – recenzja gry. Czy fani wybaczą?

Prawdziwą nowością są starcia z oficerami, które przypominają duelowe starcia z elementami soulslike. Zwykłe mashowanie przycisków nie wystarczy – trzeba blokować, kontratakować i szukać luk w obronie przeciwnika. To bardzo satysfakcjonująca zmiana, która nadaje walkom więcej intensywności i wyzwań. Dodatkowo Ziluan może korzystać z dziewięciu różnych broni, każda z własnym stylem walki. System progresji pozwala na odblokowywanie nowych umiejętności i dopasowanie stylu gry do własnych preferencji.
Kolejną dużą zmianą jest większa rola taktyki na polu walki. W Dynasty Warriors: Origins możemy korzystać z zaawansowanych strategii wojennych – np. zatrzymać szarżę kawalerii wrogów za pomocą włóczni ustawionych w ziemi czy też przeprowadzić zasadzki i ostrzały łuczników. To element, który dodaje świeżości do gameplayu i wymusza lepsze zarządzanie sytuacją na polu walki.
Mapa świata pozwala na eksplorację miast, rozmowy z postaciami i rozwijanie relacji z generałami. Dialogi mogą wpływać na rozwój historii, a gra posiada kilka alternatywnych zakończeń, w tym jedno „prawdziwe”. To czyni Origins najbardziej narracyjnie angażującą odsłoną serii.
Choć większość wyborów jest kosmetyczna, jeden kluczowy moment w fabule całkowicie zmienia przebieg drugiej połowy gry. To rozwiązanie, które zwiększa regrywalność i zachęca do ponownego przechodzenia kampanii.
Dynasty Warriors: Origins wypada doskonale pod względem wydajności – nawet w największych bitwach nie doświadczymy spadków FPS-ów. Tryb Performance zapewnia płynne 60 klatek na sekundę, a na PS5 Pro i mocnych PC możemy nawet osiągnąć 120 FPS. Niestety, graficznie nie jest już tak dobrze. Modele postaci wyglądają świetnie, ale otoczenie i przeciwnicy często są mało szczegółowi i przypominają produkcje z poprzedniej generacji. Jeśli oczekiwaliście wizualnego przełomu, możecie poczuć się zawiedzeni.
Dodaj komentarz