Dzieci Amelii – recenzja filmu. Rodzinka Addamsów po portugalsku

Film do recenzji udostępnił dystrybutor Velvet Spoon, za co bardzo dziękujemy. Nie wpłynęło to na ocenę dzieła.

Rzadko się zdarza, żeby do naszego kochanego kraju trafiały filmy produkcji portugalskiej. Jak już kojarzy się to przeważnie z jakimiś tematycznymi wieczorami w kinach studyjnych, czy szkolnymi kółkami zainteresowań. Tym razem jednak jest inaczej, bo dzięki Velvet Spoon od 24 maja w kinach będzie można obejrzeć horror Dzieci Amelii.

W filmie poznajemy Edwarda, mężczyznę mieszkającego w Nowym Jorku. Główny bohater jest sierotą i nigdy nie miał okazji poznać biologicznych rodziców. Wszystko się zmienia, kiedy otrzymuje od swojej ukochanej prezent – możliwość zbadania swojego DNA. Wyniki badania oraz tajemniczy telefon od potencjalnego krewnego prowadzą go do Portugalii, gdzie prawdopodobnie przebywa jego matka oraz brat bliźniak. Jednak na miejscu nie będzie sielankowo, jak się wydawało.

Dzieci Amelii to film dziwny i zarazem hipnotyzujący. Z pozoru fabuła wydaje się do bólu schematyczna, bo ile razy mieliśmy okazję śledzić spotkania rodzinne z domieszką grozy? UciekajZabawa w pochowanego, czy Wizyta to tylko mała część z produkcji typu horror family reunion. Jednakże muszę przyznać, że dzieło Gabriela Abrantesa wnosi tu trochę portugalskiej bryzy i z podniesioną głową czerpie inspiracje od swoich poprzedników. W ciągu półtorej godziny zmierzymy się z konsekwencjami upływu czasu rodem z Ti Westa, czy rodzinną dysfunkcją przypominającą The Lodgers, Przeklęci. Pokazuje to, że Dzieci Amelii mierzy wyżej i nie chce jedynie straszyć, a przekazać coś więcej.

Rzuć okiem: Vincent musi umrzeć – recenzja filmu. Ależ mnie nera szarpie

dzieci amelii
fot. Velvet Spoon

Świetnie to wszystko współgra z zachowanym tu balansem pomiędzy wkradającym się humorem i grozą. Sprawia to, że w mojej opinii Abrantesowi bliżej tutaj do gatunkowej hybrydy niż rasowego horroru. Choć nadal potrafi trzymać w napięciu.  Czym w takim razie może być film Dzieci Amelii? Fascynującą mini telenowelą z dreszczem. Reżyser i zarazem scenarzysta ciągnie raz za razem fabularnie w stronę celu utrzymania czystości rodu, w którym najwięcej do powiedzenia ma matka. Wszystko musi kręcić się wokół niej i ciężko jej pojąć, że ktoś może ją zastąpić. Nawet jeśli nie widziała syna przez większość jego życia. Dodatkowo kreacja tytułowej Amelii świetnie pasowałaby w Modzie Na Sukces, czy właśnie Dynastii. Coś jednak jest intrygującego w obserwowaniu poczynań arystokracji.

Podobnie pomyślał twórca filmu, który w pewnym momencie postanawia przekazać pałeczkę pierwszeństwa na planie partnerce Edwarda – Riley . To właśnie ona staje się pomostem łączącym widza z wydarzeniami na ekranie. Bohaterka jest ciągłym głosem rozsądku i niejednokrotnie reaguje, jak ma w zwyczaju obserwator. Sam reżyser nie boi się bawić nią i prowadzić na manowce, by w konsekwencji naigrywać się z nas, biernym świadków wydarzeń. Warto przy okazji tej roli odnotować udaną kreację Brigette Lundy-Paine, która na tle reszty obsady, wypada naprawdę dobrze.

Wszystko to jednak z czasem blednie, bo Abrantesowi zabrakło odwagi i czasu, żeby odpowiednio wyważyć i poprowadzić wszelkie swoje ambitne zapędy. Przez to ma się poczucie, że kolejne wątki zamykane są w pośpiechu, co jest o tyle szokujące, że to dzieło w pełni autorskie i nikt nie torpedował pomysłów artysty. W ostateczności pod względem samej historii nie trudno odnieść wrażenia, że Dzieci Amelii to zwyczajnie zmarnowany potencjał.

Rzuć okiem: Omen: Początek – recenzja filmu. Czy papież o tym wiedział?

Źródło obrazka wyróżniającego: Velvet Spoon

Dzieci Amelii – Ocena

Dzieci Amelii – Ocena
6 10 0 1
Dzieci Amelii to interesująca, choć nierówna produkcja, która oferuje intrygujące spojrzenie na arystokratyczne dramaty z domieszką grozy, ale nie do końca wykorzystuje swój potencjał.
Dzieci Amelii to interesująca, choć nierówna produkcja, która oferuje intrygujące spojrzenie na arystokratyczne dramaty z domieszką grozy, ale nie do końca wykorzystuje swój potencjał.
6/10
Total Score

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *