Eksplodujące Kotki – recenzja serialu. Porąbane Ying-Yang

Adaptacja gier planszowych do formy filmowej czy serialowej jest zadaniem trudnym, wymagającym przemyślanej wizji i odrobiny kreatywności. Przykładem może być kultowy Cluedo, który potrafił nie tylko oddać ducha oryginału, ale także dostarczyć niezapomnianej rozrywki. Niestety, nie każda próba adaptacji kończy się sukcesem. Tym razem na Netflixie pojawiła się seria Eksplodujące kotki , oparta na popularnej grze karcianej o tym samym tytule, która – choć momentami zabawna – pozostawia wiele do życzenia.

Podstawowy zamysł gry Eksplodujące kotki jest prosty: unikaj eksplozji i przetrwaj jako ostatni gracz. To prosta i wciągająca rozrywka, która z łatwością potrafi rozgrzać atmosferę przy stole. Problem w tym, że taka mechanika nie przekłada się łatwo na pełnoprawną fabułę serialu. Twórcy serialowej adaptacji postanowili wymyślić zupełnie nową historię, co w teorii mogło być dobrym krokiem, jednak w praktyce wypada różnie.

Seria opowiada o Bogu, który traci swoje moce i zostaje zesłany na Ziemię w postaci kota. Ma on za zadanie wspierać rodzinę Higginsów i poprzez dobre uczynki zasłużyć na powrót do Nieba. W tym czasie z piekła przybywa Beelzebub, również w formie kota, z misją siania chaosu. Powstaje więc walka pomiędzy siłami dobra i zła, która jest jednocześnie próbą ukazania codziennych problemów rodziny Higginsów.

Rzuć okiem: X-Men ’97 – recenzja serialu. Nostalgia bait, tylko że nie

Eksplodujące kotki to komedia, która stara się łączyć absurdalny humor z elementami nadprzyrodzonymi. Serial w pewnym stopniu przypomina inne produkcje animowane dla dorosłych, takie jak F is for Family, skupiając się na konfliktach pokoleniowych i codziennych wyzwaniach. Mimo to, seria nie wnosi nic nowego do gatunku. Choć nie brakuje tu humoru, często balansuje on na granicy dobrego smaku, wprowadzając elementy gore oraz groteskowe sceny, które mogą nie trafić w gusta każdego widza. Świetnym dopełnieniem całości jest gra aktorska niebiańsko-piekielnego duetu, czyli Tom Ellis i Sasheer Zamata, jako kolejno Bóg i Belzeebub. Kurczę dla samego Boga warto włączyć ten tytuł.

Animacja, choć spójna ze stylem graficznym oryginalnej gry, pozostawia wrażenie niedopracowania. Projekt postaci i ich animacja są celowo przerysowane i karykaturalne, co mogło być atutem, gdyby nie fakt, że serial nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału wizualnego. Można odnieść wrażenie, że twórcy bardziej skupili się na odtworzeniu stylistyki gry niż na dodaniu do niej czegoś nowego.

Rzuć okiem: Akolita – recenzja. Disney psuje Star Wars odc. 2137

eksplodujące kotki
kadr z serialu

Dodatkowo Eksplodujące kotki cierpi na chorobę, która dotyka większość animacji dla dorosłych – ciężko cokolwiek zapamiętać z fabuły. Musiałem obejrzeć serial dwa razy, by przyswoić na dłużej istotne fakty, imiona postaci, czy w ogóle przypomnieć sobie, co mi się podobało. Wszystko to wynika z jednego prostego powodu, którym jest poczucie bezcelowości fabuły, bo jak się okazuje 1 sezon jest wyłącznie zalążkiem tego, co możemy dopiero dostać w nowych odcinkach.

https://linktr.ee/flowpop

Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe

Eksplodujące kotki – Ocena

Eksplodujące kotki – Ocena
6 10 0 1
Eksplodujące kotki to serial, który choć momentami potrafi rozbawić, cierpi na brak wyraźnej tożsamości. Twórcy starali się połączyć humor, elementy nadprzyrodzone oraz rodzinne dramaty, jednak ostateczny efekt jest dość przeciętny. Produkcja sprawdza się jako lekki, niezobowiązujący serial, który można oglądać w tle, ale trudno nazwać ją wyjątkową.
Eksplodujące kotki to serial, który choć momentami potrafi rozbawić, cierpi na brak wyraźnej tożsamości. Twórcy starali się połączyć humor, elementy nadprzyrodzone oraz rodzinne dramaty, jednak ostateczny efekt jest dość przeciętny. Produkcja sprawdza się jako lekki, niezobowiązujący serial, który można oglądać w tle, ale trudno nazwać ją wyjątkową.
6/10
Total Score

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *