Celebracja nijakości… Tak brzmi LOOM, czyli najnowszy album od Imagine Dragons.
Zespół rodem z Las Vegas powrócił po niedługiej przerwie z nową płytą. Na LOOM składa się całe 9 utworów, z których możecie już znać Nice To Meet You oraz Eyes Closed promujące krążek, a jako dodatek posłużył swoisty remix drugiego singla z udziałem J Balvina. Tym long-playem zespół otwiera kolejny rozdział w swojej karierze. No cóż, to chyba nie będzie dla nich udany czas…
LOOM to kwintesencja Las Vegas zamknięta w 9 trackach. Jest głośno, dużo i porywająco. Tak, choć wydźwięk recenzji dotychczas był negatywny, to znajdziemy na tym albumie coś extra. Muszę przyznać, że co jak co, ale Imagine Dragons potrafią tworzyć potencjalne hity i nie inaczej jest tym razem. Każda z prezentowanych na płycie piosenek spokojnie obroniłaby się w radio, czy nawet jako dodatek do playlisty. Przygotowane melodie są chwytliwe, choć nie mogę się wyzbyć wrażenia, że nie tworzą one albumu. Dokładnie, krążek brzmi bardziej jako mixtape, składanka przypadkowych piosenek wrzuconych przez zespół, bo brzmią dobrze. Tylko taki mały szkopuł… Po kilku odsłuchach staje się to nieco nudne i płaskie.
Rzuć okiem: Alicja – nie wracam – recenzja płyty
Przez cały album napotykamy kolejne utwory działające na niemalże identycznych zasadach. Zmieniają się jedynie klimaty. Promujące Eyes Closed stawia mroczną aurę i dark popową melodię. Take Me to the Beach przypomina utwór przygotowany przez współczesny boysband. Gods Don’t Pray do swojego bitu dodaje nieco reggae klimatu, a otwierającemu Wake Up melodycznie bliżej do Gorillaz. Nadal, choć otoczka się zmienia, to wszystko zbudowano na tych samych zasadach. Chwytliwa melodia plus przekrzyczane refreny, ot cała historyja.
Pod względem lirycznym również jest hmmm…. średnio. Teksty na LOOM budowane są w większości na zasadzie byle się dobrze słuchało. Brak tu jakiejkolwiek dodatkowej jakości, czy poczucia, że zespół pochylił się nad tym, choć chwilę dłużej. Mało chwytliwe slogany w Wake Up, czy niemalże dziecięce wersy w Take Me to the Beach. No kurde, Panowie z Imagine Dragons stać was na więcej.
Dodaj komentarz