Mam wrażenie, jakby to było wczoraj, kiedy to Kali Uchis w 2023 wróciła z albumem Red Moon in Venus. Teraz, raptem niespełna rok po ostatniej płycie, doczekaliśmy się kolejnego come-backu artystki, lecz tym razem do swoich kulturowych korzeni. Tym sposobem dostaliśmy być może pierwszego kandydata do najlepszej płyty 2024 roku, czyli Orquídeas.
Jak interpretować fakt, że świeżo po wypuszczeniu wyczekiwanego albumu, wychodzi informacja o powstawaniu kolejnego? Napływ weny? Wewnętrzna potrzeba? Czy może wizja pełniejszego portfela? Ciężko było mi z początku uwierzyć, że po bombie, jaką był krążek Red Moon in Venus, Kali będzie stać na coś przynajmniej zbliżonego poziomem. Przyszedł jednak 2024 a razem z nim premiera płyty Orquideas i z uśmiechem muszę przyznać, że Kali Uchis przeskoczyła samą siebie.
Rzuć okiem: 21 Savage – american dream – recenzja płyty
Punktem wyjścia do pojęcia, o czym tak naprawdę jest Orquideas to zrozumienie, co orchidea znaczy dla artystki. Po pierwsze według wierzeń kwiat orchidei jest symbolem płodności i miłości. Czemu to takie istotne? Bo album powstał, kiedy Kali Uchis już była w ciąży. Po drugie Kolumbia szczyci się największą ilością gatunków orchidei na świecie.
Z połączenia tych faktów oraz osobistej potrzeby powrotu artystki do znanych sobie brzmień powstał album Orquideas. W trakcie całego odsłuchu płyty przekonamy się, że wielogatunkowość orchidei przekłada się również na warstwę muzyczną, która do granic możliwości eksploruje muzykę latino. Muñekita, gdzie oprócz Kolumbijki usłyszymy El Alfa i City Girls, Kali zabiera słuchacza w porywające rytmy perreo. Te Mata jest powrotem do czasów Sin Miedo w rytmach bolero. Z Dame Beso // Muévete i pojawiającymi się melodiami merengue cofniemy się do lat 90. Kali Uchis na Orquideas nie boi się interpretować na nowo oklepatych i zakorzenionych melodii, czego dowodem jest w szczególności No Hay Ley Parte 2, które łączy dwa skrajne światy – dembow i house lat 90. Wszystko to pokazuje, że artystka stale się rozwija i nie ma zamiaru pchać się w łatkę twórcy jednego gatunku.
Mnogość gatunków muzycznych na albumie przełożyła się na warstwę tekstową na Orquideas. Kolumbijka raz po raz wyciąga do słuchacza serce na swojej dłoni, jak w przypadku Pensamientos Intrusivos, mierzy się z pojęciem kobiecości w utworze Diosa, czy pójdzie w szczerą i zarazem zaraźliwą euforię w Young Rich & In Love.
Wkroczenie w świat Orquídeas to jak wstąpienie do magicznego ogrodu dźwięków, gdzie każdy utwór to inna orchidea o unikalnym aromacie. Kali Uchis na swoim najnowszym albumie nie boi się bawić konwencjami, eksplorując od porywającego perreo przez melancholijne bolero, aż po euforyczne melodie merengue. W efekcie dostaliśmy album, który wnosi mnóstwo serca, zmysłowości oraz koloru do szarego początku 2024 roku.
Dodaj komentarz