Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat – recenzja filmu

Zapraszam na kolejny odcinek z cyklu GNOJENIE MARVELA. Tym razem padło na najnowszy film ze stajni Feige’a Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat. Cóż mogę powiedzieć – znowu nie wyszło.

Tak, MCU w lutym dało się o sobie przypomnieć najnowszą produkcją o nowym Kapitanie. Sam Wilson powraca już nie jako Falcon a Kapitan Ameryki. Spotkanie z nowo wybranym prezydentem USA, Thaddeusem Rossem, nieoczekiwanie wrzuca Sama w sam środek międzynarodowego kryzysu. Musi udaremnić ogólnoświatowy spisek i powtrzymać jego pomysłodawcę, zanim cały świat stanie w ogniu.

Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat miał być symbolem mocnego wejścia w 2025 roku i dowodem, że istnieje życie po Chrisie Evansie. Niestety już od pierwszych chwil widzimy, że jedyne co film, jak i Sam Wilson symbolizują to nijakość i brak wizji swoich twórców. Najnowsza produkcja MCU od pierwszych zapowiedzi wskazywała, że tym razem zaliczymy stylistyczny powrót do czasów Zimowego żołnierzaWartka, kosmiczna akcja miała zniknąć z ekranu, a sama historia wydawało się, że się skupi na kolejnych szpiegowsko-politycznych intrygach. Tym bardziej że na fotelu prezydenta zasiadł sam Thaddeus Ross, czyli delikatnie mówiąc, facet z burzliwą przeszłością. Wydawałoby się, że taki pomysł jest strzałem w dziesiątkę. Oczywiście, gdyby zrobiono to dobrze.

Rzuć okiem: Ranking filmów Guillermo Del Toro

Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat

Otóż Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat ciężko nazwać mianem kolejnej produkcji o Kapitanie, ponieważ po prostu jest go tutaj mało. Sam Wilson często zrzucany jest na drugi plan na rzecz właśnie Rossa, który po pierwsze doczekał się większego rozbudowania fabularnego o wątki rodzinne, czy wojskową przeszłość, a po drugie cały wątek kręci się wokół niego, a ex-Falcon jestm, tylko żeby rozwiązywać kolejne problemy Prezydenta.

Dodatkowo chyba największym problemem tutaj jest za mocna inspiracja Zimowym żołnierzem. Dostaliśmy tu dosłownie kalkę tego, co zrobili przed laty bracia Russo, tylko zostało to przeniesione do realiów, w których znajduje się nowy Kapitan. Jednakże chyba zapomniano, dlaczego druga część przygód Steve’a Rogersa została tak ciepło przyjęta i zapamiętana przez fanów. 11 lat temu byliśmy świadkami totalnego rozwalenia systemu, z jakim mieliśmy przyjemność obcować od początków MCU, by potem zbudować porządek od nowa. Tutaj nie czuć dosłownie żadnej stawki. Niby w tle zanosi się na wybuch kolejnej wojny, ale w sumie zagrożenie znika po kilku chwilach.

Rzuć okiem: Emilia Perez – recenzja filmu. Jedno wielkie ALE

Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat

No dobra, ale może przynajmniej udało się wprowadzić ciekawego złola? Ha! Też nie! Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat się nie cacka i daje nam dwóch złych, z których raptem jeden ma jakiś potencjał na większe zaistnienie w MCU. Otóż mowa tu o Sidewinderze, postaci oddającej sporo charyzmy pomimo ograniczonego czasu ekranowego. Giancarlo Esposito po raz kolejny udowadnia, że w roli villiana czuje się jak ryba w wodzie. Szkoda, iż jest jego tak mało, czego nie można powiedzieć o Sternsie. Główny przeciwnik Kapitana jest okropnie irytujący, brzydki i w ogóle BLE. Każda chwila z nim na ekranie wykręcała moje wnętrzności. W dodatku jego pobudki są w dużym stopniu sprzeczne z jego umiejętnościami.

Czy coś się udało? Na szczęście Mackie i Ford nie zapomnieli, że potrafią mieć w sobie trochę charyzmy. Sam Wilson staje tutaj twardo na nogach jako Kapitan Ameryka. Z pewnością brak mu tych cech, które posiadał wcześniej Steve Rogers, ale to nie znaczy, że jest gorszy. Z przyjemnością się obserwuje go w działaniu, czy w rozmowach z innymi bohaterami i ma się odczucie, że faktycznie postać Chrisa Evansa miała rację.

Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku Forda, który miał cięższe zadanie – zastąpić zmarłego Williama Hurta. Z jednej strony oczekiwałoby się, że będzie musiał prezentować to, co jego poprzednik. Z drugiej to jest przecież Harisson Ford z totalnie inną energią i inwentarzem aktorskim. I choć Prezydent Ross jest nieco mniej surowy niż w poprzednich filmach, to wydaje się, że konieczna zmiana zadziałała na plus. Uznany aktor pokazał, że nie ważne, czy lata Sokołem Millenium, macha biczem, czy eliminuje replikantów – zawsze jest w stanie wycisnąć ze swojej roli, ile się da.

https://linktr.ee/flowpop

Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat – Ocena

Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat – Ocena
4 10 0 1
MCU ponownie udowodniło, że nie do końca wie, co zrobić ze swoimi postaciami. Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat to produkcja, w której główny bohater jest jedynie narzędziem do rozwiązywania problemów innych. Dodajmy do tego mierną prezentację złoli, nieciekawą intrygę, a dostaniemy kolejny marvelowy gniot. Dobrze, że Mackie i Ford walczą o swoją twarz.
MCU ponownie udowodniło, że nie do końca wie, co zrobić ze swoimi postaciami. Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat to produkcja, w której główny bohater jest jedynie narzędziem do rozwiązywania problemów innych. Dodajmy do tego mierną prezentację złoli, nieciekawą intrygę, a dostaniemy kolejny marvelowy gniot. Dobrze, że Mackie i Ford walczą o swoją twarz.
4/10
Total Score

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *