Luna – No Rest – recenzja albumu

Czy po Eurowizji łatwo jest kontynuować karierę? Odpowiedzi na to pytanie szuka Luna, która niecały rok po występie wydała nowy album No Rest

Eurowizja cieszy się w naszym kraju złą sławą… Szkopuł jedynie polega na tym, że nie chodzi o samą imprezę, a o naszych uczestników i „osiągnięcia”. Można powiedzieć, że na konkursie piosenki udało nam się zdobyć tyle, co reprezentacja Polski w piłkę nożną. I choć Polacy zarzekają się, że gardzą tym wydarzeniem, to wybór naszego reprezentanta zawsze wiąże się z emocjami i późniejszymi dyskusjami ogarniającymi cały kraj. Z tym ciekawym zjawiskiem społecznym miała okazję zmierzyć się bohaterka dzisiejszej recenzji Luna, która spotkała się ze sporym hejtem. Jednakże artystka się nie poddała, co widać już na starcie No Rest

Zaczynamy mocno, bo od Dzikiego Zachodu. Wild West ma swoje początki w okresie przed eurowizyjnym, kiedy to powstał tekst utworu. Już wtedy Luna musiała się mierzyć ze sporymi oczekiwaniami i wyzwaniami, co ma swoje odzwierciedlenie w warstwie lirycznej. Piosenka zabiera nas do surowego i bezwzględnego świata będącego obrazem naszej rzeczywistości. To właśnie tu musisz ubrać się w swoją zbroję, żeby zmierzyć się z kolejnymi przeszkodami. Idziemy dalej do utworu Hideaway, gdzie udajemy się w podróż w poszukiwaniu miejsc, czynności dających nam wytchnienie – naszych stref komfortu. W chwilach kryzysu każda najmniejsza chwila przyjemności, spokoju może sprawić, że choć na moment uciekniemy od codziennych trosk. I got Ya mierzy się z potrzebą wsparcia. Słuchając Luny, czujemy jej szczerą chęć udzielenia pomocy wszystkim, którzy jej potrzebują. To chyba najbardziej terapeutyczny w swojej warstwie lirycznej utwór, jaki znajdziemy na albumie.

Rzuć okiem: Bad Bunny – DeBI TiRAR MaS FOToS – recenzja albumu

Jednakże prawdziwym powrotem do czasu Eurowizji jest Personal Torture. Luna opowiada o uwolnieniu się od wewnętrznych ograniczeń i oczekiwań innych. W Sztokcholmie artystka zrozumiała, że największym przeciwnikiem człowieka bywa jego własny umysł. Z utworu płynie zachęta do podjęcia ryzyka i odnalezienia siebie bez zważania na to, co pomyślą inni. To istotny krok do wolności nie tylko słuchacza, ale i samej Luny.

Tak, jak tekstowo No Rest jest ambitny, ciekawy i zwyczajnie ważny, to muzycznie jest nieco monotonnie. Luna na swoim albumie prezentuje swoje wokalne umiejętności na dance-popowych brzmieniach. Z jednej strony można powiedzieć, że płyta praktycznie przez cały odsłuch porywa do tańca, a z drugiej nudzi po kilku kawałkach. Wszystko niemalże oparte jest na jednym brzmieniu i zwyczajnie brak tu większej elastyczności. Tym bardziej że artystka bardzo dobrze prezentuje się w spokojniejszych utworach pokroju I got Ya, czy 8am. Oczywiście nie twierdzę, że taneczne rytmy umniejszają umiejętnościom wokalistki. Wręcz przeciwnie, bo nawet tutaj Luna potrafi dodać coś od siebie. Każda melodia jest umiejętnie ubogacana wokalem Luny, co sprawia, że warstwa muzyczna zyskuje na kolejnych warstwach. Szkoda jedynie, że zabrakło większej elastyczności, czy muzycznej odwagi, żeby zmierzyć się z inną charakterystyką.

https://linktr.ee/flowpop

No Rest – Ocena

No Rest – Ocena
6 10 0 1
Luna udowadnia, że Eurowizja to był jedynie etap jej muzycznej podróży, z którego wyciągnęła wnioski. No Rest jest albumem, który wysuwa na przód liryczne umiejętności artystki i przekłada to na porywające muzyczne melodie. Zabrakło jedynie większej różnorodności, elastyczności, co sprawia, że nawet najlepsza dance-popowa impreza staje się monotonna.
Luna udowadnia, że Eurowizja to był jedynie etap jej muzycznej podróży, z którego wyciągnęła wnioski. No Rest jest albumem, który wysuwa na przód liryczne umiejętności artystki i przekłada to na porywające muzyczne melodie. Zabrakło jedynie większej różnorodności, elastyczności, co sprawia, że nawet najlepsza dance-popowa impreza staje się monotonna.
6/10
Total Score

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *