10 lat od sensacyjnego debiutu Margaret wydała nowy album pod tytułem Siniaki i cekiny. Płyta już jest mega hitem, ale czy z popularnością idzie też jakość? Sprawdźmy.
Margaret… Ciężko mi było podejść do jej najnowszego dzieła. Od początków jej kariery w Polsce nie pałałem do niej sympatią, pomimo jej kolejnych sukcesów. Jedyne pozytywne wspomnienia jakie wiąże z artystką, to jej udział w club2020 oraz występ w ramach Letnich Brzmień. Nie ukrywam, że ociepliła sobie wówczas u mnie swój wizerunek, ale nadal nie czekałem na Siniaki i cekiny.
Ślepy traf sprawił, że album odpaliłem i kompletnie się w nim zatraciłem. Artystka na swoim najnowszym krążku zerwała z dotychczasową zabawą rapem, wracając do swoich popowych korzeni w odmienionej postaci. Siniaki i cekiny są pełne nu-popowych brzmień, które wzbogacane są dodatkowe elementy i klimaty. Na pierwszej posiniaczonej części usłyszymy sporo inspiracji brzmieniem lat 80, czego dowodem jest dotychczasowy największy hit z płyty, czyli Tańcz głupia, w którym przebijają się jasne syntezatory wkręcające w taneczny rytm.
Rzuć okiem: Dalej jestem zwykłą Mają. Wywiad z Mają Krzyżewską
Z kolei błyszcząca część albumu zabiera nas w podróż po melodiach pełnych funku i nie tylko. Oczywistym przykładem jest Dalej biegnę i Margarita, ale Margaret ma do zaoferowania na płycie więcej ciekawostek. Bynajmniej rozbuja swoją disco-popową charakterystyką. Hot Like Summer, nagrany do spółki z Alvaro Solerem, wprowadza w letni nastrój nutkami latino, czego kulminacje mamy w imprezowym Miłego lata. Wszystkie te elementy składają się na album, który pokazuje Margaret w śmielszej aranżacji, w której momentami wypada wręcz wybornie.
Odważniej jest również w warstwie lirycznej utworów. Siniaki i cekiny dzielą się na dwie części nie tylko muzycznie, ale tekstowo. Sama Margaret postanowiła odrzucić lęk w kąt i otworzyć się przed fanami, uchylając rąbka tajemnicy z jej życia prywatnego i scenicznego. Siniaki prezentują nam codzienną wersję Gosi, która może pozwolić sobie na bycie sobą w pełni. Mierzy się tu z własnymi myślami, obawami z pełną swobodą, pokazując, pełny obraz artystki po godzinach. Cekiny przedstawiają Margaret, jaką znamy ze sceny oraz klipów, lecz i tu nie boi się pokazać nieco wad.
Rzuć okiem: Nie musisz się zmieniać. Wywiad z WOLSKĄ
Niestety, choć artystka postawiła przy okazji Siniaków i cekinów na odwagę, to nadal wdaje się tu sporo marazmu. Album cierpi w szczególności przy okazji utworów anglojęzycznych. Wypadają one dużo gorzej zarówno na tle tekstowym, jak i muzycznym w porównaniu do reszty piosenek. Tyczy się to w szczególności niezrozumiałej decyzji wpakowania dwóch wersji językowych piosenki Hot Like Summer. Polska wypada o niebo lepiej, a tą angielską raczej potraktowałbym jako ciekawostkę, albo uzupełnienie albumu chociażby w wersji Deluxe. Niestety również zdarzają się momenty, za które najczęściej krytykowałem Margaret, czyli niedociągnięcia w dykcji. Momentami zalatuje lekkim bełkotem, choć muszę przyznać, że względem rapowej twórczości artystki jest tu sporo poprawy.
Dodaj komentarz