Recenzja powstała we współpracy z platformą Netflix. Nie wpłynęło to na końcową ocenę produkcji.
Netflix od kilku lat konsekwentnie poszerza swoją polską ofertę. Raz po raz dostajemy kolejne rodzime produkcje – od seriali, przez filmy, aż po reality show. Kwestia czasu – i oto mamy naszą wersję muzycznego hitu. Nowe Rozdanie: Rhythm + Flow Polska już po czterech odcinkach udowadnia, że nastała nowa era programów typu talent show.
Zasady programu Nowe Rozdanie: Rhythm + Flow Polska są proste – jury w składzie: DZIARMA, Bedoes 2115 i Sokół wyrusza w Polskę, by znaleźć kolejną wielką gwiazdę krajowej sceny rapowej. Wstępne castingi otwierają drzwi do świata bitew na wersy, pisania własnych utworów i produkcji teledysków. Na najlepszego oraz najbardziej wytrwałego uczestnika czeka nagroda w wysokości 500 000 złotych.
Jesteśmy w połowie sezonu, a wydawałoby się, że trudno ocenić taki format na tak wczesnym etapie. A jednak – pisząc te słowa, sam się dziwię, jak łatwo przychodzi mi sformułowanie opinii. Po pierwsze: emocje są nadal żywe. Po drugie: wciąż wracam myślami do niektórych momentów z pierwszych odcinków.
Dlaczego? Bo Nowe Rozdanie od pierwszych chwil pokazuje, że najważniejszy jest tu człowiek. Co ciekawe, nie chodzi tylko o uczestników, ale także o jurorów. Kamera nie opuszcza ich nawet po trudnych decyzjach. Dzięki temu widz ma okazję zetknąć się z prawdziwymi emocjami – od euforii po rozczarowanie.
Rzuć okiem: Projekt UFO – bezspojlerowa recenzja serialu. Nie patrz w górę PRL Remix ft. Netflix
Jednym z elementów wyróżniających program jest sposób traktowania uczestników – każdy z nich dostaje swoją chwilę. Niezależnie od tego, czy odpadają, czy przechodzą dalej, poznajemy choć fragment ich historii i inspiracji. Widać, że twórcy od początku podchodzą do „muzycznych wojowników” z szacunkiem – i to budzi apetyt na kolejne odcinki.
Choć o poziomie muzycznym wypowiem się szerzej po finale, już teraz można zauważyć, że program prezentuje imponującą różnorodność rapowych stylów. Jurorzy zostali podzieleni geograficznie: Bedoes odwiedza północ, DZIARMA – południe, a Sokół – centrum kraju. Każdy z nich samodzielnie decyduje, kto zasługuje na udział w głównych castingach, wspierany przez zaproszonych gości.
W tym aspekcie na szczególną uwagę zasługuje Sokół – jego selekcje są najbardziej przemyślane, spójne i trudne do podważenia. Dobór gości również działa na korzyść jego części programu.
Niestety, nie wszystko wypada równie dobrze. Pierwsze castingi – Bedoes w Białymstoku i DZIARMA w Kielcach – to momenty pełne cringe’u. Borys na tle wiejskiego krajobrazu z konikami? Trudno nie poczuć zażenowania. Problem potęguje się, gdy jurorzy oceniają uczestników „w terenie”: w barze, pod katowickim Spodkiem czy na wrocławskim placu, z muzyką z głośnika. Szczególnie dziwnie wypada bujająca się do rytmu DZIARMA – wygląda to bardziej jak scena z klubu niż casting.
Czy to zarzut? Raczej wątpliwość – bo choć forma ma być „naturalna”, efekt bywa komiczny.
Ale teraz niespodzianka – mimo wstępnego sceptycyzmu, Nowe Rozdanie: Rhythm + Flow Polska pozytywnie zaskakuje jakością dźwięku. W polskich produkcjach często mamy problem z niezrozumiałymi dialogami. Tutaj – wręcz przeciwnie. Castingi brzmią, jakby zostały nagrane na potrzeby teledysku. Dzięki temu widz może dokładniej ocenić dykcję i flow uczestników – a to przecież kluczowe w rapie.



Dodaj komentarz