Choć Disney+ raczej kojarzy nam się z rozgrywką skierowaną dla całej rodziny, a w szczególności dzieci, to co raz śmielej sobie działa na arenie horrorów. Wiadomo, że znajdą się głosy krytykujące takie działanie, gdyż Dzieci mogą to zobaczyć. Fuck it, niech sobie Myszka Miki wypuszcza, co zechce. Tylko jeśli będzie to tak ciekawe, jak Pan Crocket.
Jest dokładnie rok 1993, a rzecz dzieje się rzecz jasna w nieokreślonym miasteczku Stanów Zjednoczonych. W filmie poznajemy Summer, matkę młodego Majora, która niedawno owdowiała. Nowa sytuacja wymaga od niej większego zaangażowania, pracy, co ma wpływ na jej pomniejszoną rodzinę. Co jednak jeśli w nerwach powie swojemu synowi o jedno słowo za dużo? Okazuje się, że w takiej sytuacji może się pojawić tajemniczy, demoniczny prezenter Pan Crocket, który porywa swoich małych widzów. Jedyne, co matce zostaje, to walczyć o bezpieczeństwo swojego dziecka.
Rzuć okiem: Beetlejuice Beetlejuice – recenzja filmu. Rola z miłości?
Nie zdziwi mnie, kiedy czytając wstęp, a następnie opis fabuły poczujecie lekki dysonans. Jak to jest, że tu mówię o ciekawej produkcji, choć opis brzmi, jak kolejny horror z generatora? Faktycznie, przyznaje się – Pan Crocket fabularnie jest kolejnym typowym filmem grozy. Scenariusz gna na przód jak tylko się da, byle się zmieścić w określonym czasie. Twist fabularny nie ma żadnego wielkiego wpływu na historię, a dodatkowo brak mu jakiegoś odpowiedniego napięcia. Jumpscary są proste i momentami łatwo je wyczuć, ale nadal można mówić tu o poczuciu satysfakcji. Ba, scenarzyści uznali, że musowo musi się pojawić ktoś z umiejętnościami paranormalnymi. Myślicie, że to ma jakiś większy wydźwięk w filmie? No nie. Jedynie nadzwyczajny środek do przyspieszenia wydarzeń i przejścia do meritum. Nawet otwarte zakończenie zaliczyć można do kategorii gdzieś to już widziałem. O to kolejny typowy i zapewne nudny horror.

Wszystko by się zgadzało, gdyby nie jeden szczegół – Pan Crocket. Tytułowy villian powinien z miejsca wskoczyć do Hall Of Fame horrorowych zabijaków. Koncept morderczego prezentera programu dla dzieci na papierze wyglądał fenomenalnie, a ostatecznie wypadł jeszcze lepiej. Wcielający się w zabójczą rolę Elvis Nolasco jest strzałem w dziesiątkę. Powiem szczerze, że nie czułem się komfortowo widząc tą dziwną hybrydę Steve’a Harveya, Billa Cosbiego z Samarą Morgan, więc efekt chyba zamierzony. Dodatkowo po poznaniu genezy i celu postaci nie sposób się z nim po części nie zgodzić. Pobudki ma dobre, ale spogląda na codzienne życie przez surrealne okulary, zabierając na przykład dzieci, którym rodzic kazał iść spać wcześniej. W konsekwencji zapewne mamusia lub tatuś stacili życie, ale kto by się tym przejmował.
Razem z Panem Crocketem jest również jego ekwipunek mordu, na który składają się na przykład horrorowa parodia muppetowego ptaka, czy nawet krzesła. Całe tło programu dla dzieci z piekła rodem wypełnione jest po brzegi groteską, co może przypominać nieco pierwszą, oryginalną Suspirię. Nadal Pan Crocket broni się niesamowicie kreatywnym pomysłem na postać zarówno pod względem umiejętności, historii i realizacji.
Dodaj komentarz