Co się stanie jak oddamy jedną z najbardziej szalonych serii sci-fi w ręce jednego z najlepszych reżyserów anime? Obejrzyjcie Rick i Morty: Anime i się przekonajcie. Albo przynajmniej przeczytajcie, co napisałem…
Przez całe siedem sezonów Rick i Morty duet bohaterów odwiedził niezliczone równoległe wszechświaty, spotykając różne wersje samych siebie. Każda z tych podróży sprawiała, że ich miejsce we wszechświecie wydawało się coraz bardziej nieistotne, a sam wieloświat zyskiwał na złożoności. Nic dziwnego, że serią zainteresował się na dobre Takashi Sano, który już miał przyjemność przygotować dwie krótkometrażówki w świecie tej szalonej rodziny. Tym razem postanowił odpalić wrotki i z podejściem zrobię, co zechcę stworzył ciekawe, choć ostatecznie puste Rick i Morty: Anime.
W Rick i Morty: Anime Takashi rozwija tematykę wolnej woli, tożsamości i samotności, osiągając miejscami nierówne, ale zaskakująco piękne efekty. Historia zaczyna się od Ricka, który ukrywa się przed galaktycznymi władzami z nowym, niebezpiecznym wynalazkiem. Wspierany jest oczywiście przez Summer i Beth. Tymczasem Morty przemierza mroczny świat w wirtualnej rzeczywistości.
Rzuć okiem: Hit Monkey – recenzja 2. sezonu. Poradnik jak zerwać z MCU
Nie będę ukrywać, że od zawsze jestem fanem oglądania produkcji z dubbingiem oryginalnym. W tym miejscu wybór padł oczywiście na język japoński, który okazał się mocno nietrafionym wyborem. Postacie brzmią nieco dziwnie, mało zawadiacko, a bym powiedział, że wręcz nijako. Brak tu typowych dla bohaterów cech w głosie i jest to mało satysfakcjonujące. Aczkolwiek muszę przyznać, że twórcy przynajmniej potrafią momentami zachwycić kadrami, choć oczywiście nie obyło się bez wpadek. Samej animacji czasem brak głębi i ciężaru. Dowodem na to są sceny pojedynków i wszelkich starć, w których wydaje się jakby postacie machały mieczami na oślep.
Rick i Morty: Anime skupia się jednak na ukazaniu wewnętrznych przeżyć tytułowego duetu. Produkcja jest pełna filozoficznych kwestii. Na przykład w odcinku The Girl Who Manipulates Time widzimy Ricka, stojącego samotnie na krawędzi kanionu, gdzie – z kubkiem w dłoni – filozofuje o nieskończoności wyborów. W tym momencie pada głęboki teksy Istnieje nieskończona liczba ścieżek, ale dostajemy tylko jedno życie. Poczucie aury samotności w tej chwili buduje praca kamerą, która ukazuje Sancheza na tle ogromnego świata totalnie samego.
Rzuć okiem: Legion Samobójców Isekai – recenzja anime. Świeże i zepsute jednocześnie
Wyróżniająca się sekwencja pokazuje także życie wielu Mortych w grze VR stworzonej przez jego dziadków z różnych wszechświatów. W montażu, do którego Takahashi Tetsuya skomponował melancholijną muzykę fortepianową i smyczkową, widzimy, jak Morty zostaje pożerany przez obce węże, zyskuje i traci przyjaciół, zakochuje się i starzeje. Szybkie cięcia zamieniają absurdalną sekwencję w emocjonalną kolekcję wspomnień, znajdując wzruszającą głębię w chaosie. Takie właśnie jest całe anime – pełne głębokich przemyśleń, filozoficznych frazesów. Idealistyczne błądzenie zastąpiło zwykłe ekranowe szaleństwo. Mam jednocześnie takie uczucie, jakby twórcy zadbali o to bardziej niż o spójności scenariusza.
Dodaj komentarz