Laureat nagrody publiczności festiwalu Sundance, irlandzki kandydat do Oscara i przebój tegorocznych Nowych Horyzontów. Niepokorny i tętniący młodzieńczą energią Kneecap. Hip-hopowa rewolucja w kinach od 22 listopada.
Oparta na faktach, choć opowiedziana w konwencji bliskiej Fight Club czy Trainspotting historia powstania Kneecap – hip-hopowego tria z Irlandii Północnej. Ta euforyczna, niestrudzona w produkowaniu słów i obrazów komedia o chłopakach, którzy przedawkowali język ojczysty, łączy patriotyczne wzmożenie z narkotycznym hajem. Jeśli dodamy do tego fakt, że muzykom, którzy grają siebie, towarzyszy Michael Fassbender w roli będącej dyskretnym pastiszem jego występu w Głodzie Steve’a McQueena, to stanie się jasne, że Kneecap. Hip-hopowa rewolucja to wyjątkowe filmowe, muzyczne i polityczne przedsięwzięcie.
Liam i Naoise to rozrabiacy z okupowanego przez Anglików Belfastu. Zawsze znajdą sposób, by w mieście, w którym szaleje przemoc, dobrze się zabawić, sprzedać narkotyki, zakpić z armii wroga i zarymować w zakazanym gaelickim coś o rodzinnym i miłosnym życiu. Kiedy dołącza do nich nauczyciel, JJ, hip-hop staje się wyrazem politycznego sprzeciwu. Daleki od konwencjonalnych biopiców debiut Richa Peppiatta jest hołdem dla języka: dla rapowanych irlandzkich słów, które niczym pociski wybuchają w twarz brytyjskim okupantom. Ale też dla oryginalnego, za nic mającego kompromisy filmowego stylu.
Rzuć okiem: Zabierz mnie na Księżyc – recenzja filmu. Houston, mamy (mały) problem
Źródło głównej grafiki: materiały prasowe
Dodaj komentarz