Grę do recenzji udostępniła firma CENEGA, za co bardzo dziękujemy. Nie wpłynęło to na ocenę tytułu.
Minęło 13 lat od czasu, gdy SEGA wydała Sonic Generations, które połączyło przeszłość i teraźniejszość, oddając hołd jednej z największych ikon gier wideo. Ten mariaż 2D i 3D był jedną z najlepszych odsłon serii, zyskując uznanie zarówno nowych, jak i starych fanów. Teraz, ponad dekadę później, SEGA odkurza tę produkcję dzięki Sonic X Shadow Generations. To wszystko z okazji zbliżającej się premiery Sonic 3: Szybki jak błyskawica.
Zaczynamy od nowości. Sonic X Shadow Generations wprowadza świeżutką kampanię, w której Shadow staje do walki z mroczną przeszłością. Głównym przeciwnikiem jest tutaj Black Doom. Historia nie jest może szczególnie porywająca, ale przynosi coś świeżego do tej kultowej serii. Rozgrywka zaczyna się intensywnie, ale zaraz po dynamicznym wstępie Shadow trafia do przestrzeni półotwartej, co różni się od liniowości, z jakiej znany jest Sonic Generations. Niestety, otwarta struktura wpływa negatywnie na dynamiczne tempo, do którego przywykli fani. Zamiast płynnego biegu przez poziomy, gracze napotykają na wyzwania. Zmuszają nas do zbierania monet czy otwierania skrzyń – elementy te działają raczej na niekorzyść znanej już charakterystyki produkcji z jeżami. Strasznie jest to irytujące, gdy sama gra wybija Cię z rytmu.
Mimo wszystko, w grze znajdziemy również liczne portale z krótkimi poziomami. Wymagają od gracza zaliczenia określonych zadań, jak niszczenie celów czy zbieranie pierścieni. Po ukończeniu tych wyzwań odblokowujemy klucze, prowadzące do walk z bossami, które są nieco bardziej zróżnicowane i angażujące niż w pierwowzorze.
Rzuć okiem: Starship Troopers: Extermination – recenzja gry
Pojedynki z bossami w Sonic X Shadow Generations są dużo bardziej dynamiczne. Shadow korzysta z unikalnych umiejętności, jak spowalnianie czasu czy ataki elektryczne, co urozmaica rozgrywkę. Choć jego zdolności są ekscytujące, ich implementacja bywa frustrująca z powodu niedopracowanej fizyki – szczególnie podczas korzystania z transformacji czy surfowania w hubie. Pod względem scenograficznym i akcji poziomy kampanii Shadowa są barwniejsze i bardziej widowiskowe, ale nadal nie sięgają wizualnych standardów współczesnych gier.
SEGA przywraca też klasyczne Sonic Generations w odświeżonej wersji, choć bardziej przypomina to port niż pełnoprawny remaster. Grafika jest wyraźniejsza, kolory bardziej intensywne, a poziomy takie jak Green Hill wyglądają lepiej niż kiedykolwiek. Niestety, brak wyraźnych usprawnień w gameplayu sprawia, że niektóre mechaniki i design poziomów zalatują nieco antykwariatem. W grze dodano natomiast więcej pierścieni i Chao do zebrania. Zmieniono niektóre dialogi i postacie, jak Amy, dostosowując je do obecnych czasów. Wciąż jednak, grając najpierw w kampanię Shadowa, łatwo zauważyć różnicę w dynamice i rytmie, która na niekorzyść podkreśla, jak źle zestrzały się mechaniki z Sonic Generations.
Dodaj komentarz