Tekst powstał we współpracy z Ukraina! Festiwal Filmowy. Publikacja niesponsorowana.
Kontynuuje swoją przeprawę przez świeżynki kina ukraińskiego. Tym razem dzięki Ukraina! Festiwal Filmowy sięgnąłem po nieco fincherowskiego thrillera o tytule Szklany dom. Film miał okazje już zadebiutować na tegorocznym Warszawskim Festiwalu Filmowym
Szklany dom przedstawia nam sylwetkę Victorii. Protagonistka to ambitna architektka o idealnie zaplanowanym życiu. Pomimo poświęcenia się karierze wychowuje córkę na swoje odbicie. Tuż przed inauguracją ważnego projektu bohaterki, jej duma znika, a policja podejrzewa jej udział w handlu narkotykami. Victoria, by ją odnaleźć, musi prosić o pomoc byłego męża z policji. Ich różne spojrzenia na sytuację uświadamiają jej, jak daleko córka się od niej oddaliła. W trakcie śledztwa Victoria zaczyna dostrzegać pęknięcia w ich relacji, a w walce o udowodnienie niewinności córki ryzykuje wszystko, co osiągnęła.
W prowadzeniu historii Szklany dom stoi bliżej produkcji Finchera z Zaginioną dziewczyną na czele, niż thrillerów akcji z Liamem Neesonem. Tempo jest tutaj powolne, scenariusz powoli odsłania kolejne elementy układanki, budując powoli napięcie, które sięga zenitu tuż przed wielkim finałem. Całość intrygi, historii jest dosyć prosta, a my w sumie od połowy filmu wiemy, co się wydarzy. Nadal jednak film w reżyserii Tarasa Drona to przykład solidnie prowadzonego thrillera.
Jak bym jednak miał znaleźć element, dla którego warto poświęcić lekko ponad półtorej godziny to jest nią protagonistka, Victoria. Z jednej strony ciężko nazwać ją bohaterką wzbudzającą sympatię. Ba, powiedziałbym, że wręcz irytuje przez całość historii. Raz po raz daje się ponieść swoim emocjom, torpedując poczynania policji oraz swojego ex. Dodatkowo ewidentnie jest osobą dumną, walczącą o swój honor do samego końca. Ciężko mi przechodzą te słowa z głowy na klawiaturę, bo kląłem na nią przez cały seans, ale cholera jest coś uzależniającego w obserwowaniu walki matki z całym światem.
Rzuć okiem: Smak wolności – recenzja filmu. Ja się pytam, gdzie jest Magda Gessler?!
Choć element walki pokrzywdzonej z całym otoczeniem to raczej oklepany motyw podczas śledztw, to Szklany dom osiąga zupełnie inny wymiar, kiedy spojrzy się na niego z nieco innej strony. Taras Dron dopuścił się dekonstrukcji obrazu kobiety sukcesu w roli matki. Z pozoru wydaje się, że wszystko jest na swoim miejscu. Płynność finansowa, szereg możliwości, w którą stronę może podążyć dziecko, czy w pełni szczera relacja wynikająca z życia wyłącznie we dwójkę. Okazuje się, że jednak nasza Victoria nie należy do wzoru rodzica. Po seansie mam wrażenie, że bohaterka ponad dobro córki przedkłada swoje ambicje oraz swój obraz architektki. Publikacja postów w dużej ilości celebrujących żałobę i rozpacz, walka z tytułem matki narkomanki, czy nawet finałowa scena wskazuje, że bohaterka w tym momencie dba w większości o samą siebie. Właśnie ten dysonans sprawia, że Szklany dom zyskuje na kolejnym wymiarze, który uatrakcyjnia przewidywalny seans.
Dodaj komentarz