Znowu to samo musiał sobie pomyśleć niejednokrotnie Tomasz Makowiecki w ciągu ostatniej dekady. Minęło 10 lat od uznanego już albumu Moizm i od tego czasu artysta raz po raz musiał mierzyć się z pytaniem kiedy nowa płyta?. Odpowiedź kształtowała się od 2021 roku i singla Bardziej niż zwykle. Nadszedł jednak ten moment – premiera Bailando.
Artysta powraca i udowadnia, że 10 lat nie poszło na marne. Niech jednak nie zmyli was taneczny tytuł. Piosenkarz na swoją najnowszą płytę postanowił przelać swoje przemyślenia, obserwacje i doświadczenia płynące z życia codziennego oraz zawodowego. Dla samego Tomasza jest to swojego rodzaju katharsis, więc nie znajdziecie tu powodu, by pójść w bailando.
Rzuć okiem: PAULA ROMA – Ta, co płonie z Miłości – recenzja płyty
Zacznijmy od początku, czyli od intra. Album otwiera utwór I co?, z którego wylewa się chęć ucieczki od ludzkiego zgiełku i schowania się w swoich czterech ścianach. Dalej w Bardziej niż zwykle podejmowany jest temat nieustających zmian i ich konsekwencji. Z tekstu płynie otwartość na nieuchronność życiowych modyfikacji. Lekką ironią trąci Warszawa Wschodnia, bo pod powłoką funkowego intra schowano smutną historię o zdradzie, która jest punktem wyjścia do dyskusji o oddalaniu się od siebie. Podobna tematyka wybrzmiewa w Na paluszkach, lecz tutaj mamy do czynienia z problemem samotności wynikającej z powolnej śmierci potrzeby bliskości.
Jednakże prawdziwym lirycznym majstersztykiem jest do tej pory najbardziej znany utwór z tej płyty, czyli nie Nie ma nas. Tomasz Makowiecki słowami autorstwa Romana Szczepanaka niesie refleksyjną mądrość na temat wszystkich negatywnych aspektów świata, który sami sobie stworzyliśmy. Cały ten syf od pandemii po wojny i wszelkie podziały niszczy każdego z nas osobna na swój sposób. Nie zdziwię się, jeśli znajdą się ludzie sięgający po album wyłącznie dlatego, że nosi tytuł Bailando. Właśnie ta ironia płynąca z tego wyboru świetnie uzupełnia z intymną, liryczną warstwą, bo jedyne co nam zostało to zatańczyć, jakby jutra nie było.
Rzuć okiem: Chciałbym rozwinąć swoją działalność po swojemu. Wywiad z MaKo CEO
Choć o tekstach na Bailando można mówić w nieskończoność, to niestety nie można powiedzieć tego o muzyce. Warstwa muzyczna albumu jest dosyć skromna i powiedziałbym, że za mało zróżnicowana, lecz znajdziemy parę wyjątków. Wspomniane wcześniej elementy funku w Warszawa Wschodnia, czy mocny, urbanowy klimat w Jadę metrem, który usłyszymy też w Garry Hell. W przypadku tego ostatniego mamy do czynienia z 6-minutową muzyczną narracją prowadzącą Tomasza na powtarzanym jak mantra tekście. Na paluszkach konstrukcją przypomina kołysankę, a całość albumu zamyka najbardziej popowy z wszystkich utworów Wiem, że to nie koniec. Nadal jednak mówimy tu o pojedynczych elementach, których na Bailando jest zdecydowanie za mało.
Jednakże wszystko to ratuje obudowa samego Tomasza. Artysta świetnie uzupełnia główny wokal chórkami i nadaje melodiom przestrzeni. Wtórują mu w tym również zaproszone gościnie. Zarówno Nosowska w Nie ma nas, jak i Julia Wieniawa w Na paluszkach działają jak przeciwwaga dla mocnego, lecz nadal delikatnego głosu artysty. W szczególności delikatny śpiew Julii pasuje do kołysankowej charakterystyki utworu.
Dodaj komentarz