Velma dostała drugi sezon… Po co? Na co? Sprawdźmy!
25 kwietnia była premiera kontynuacji najgłośniejszego serialu 2023 roku. Powinienem chyba użyć innego przymiotnika. Velma od pierwszych zapowiedzi wzbudzała niemałe kontrowersje zmianami w kultowym Scooby-Doo, ale i przyczyniła się do licznym dyskusji na temat poprawności politycznej. Tak, znowu do tego doszło… Choć sam już przyzwyczaiłem się do tej tematyki w popkulturze, to po prostu nie mogłem zdzierżyć tej produkcji. Nawet jak już przełknąłem wszystkie odstąpienia od oryginału, to niestety wszystkich innych scenariuszowych głupot się nie zniosłem. Wiem, że nie byłem osamotniony w tych cierpieniach, ale nadal Velma pobiła zarówno rekordy oglądalności, jak i krytyki. Dodatkowo stała się jednym z głównych obiektów hate-watchingu. Wszystko doprowadziło nas do momentu nieoczekiwanej premiery drugiego sezonu.
Rzuć okiem: Omen: Początek – recenzja filmu. Czy papież o tym wiedział?
Velma powraca bezpośrednio po wydarzeniach znanych z pierwszych odcinków. Tuż po odkryciu zabójcy nasza ekipa w składzie Velma, Dophne, Fred i Norville rozpada się, by zmierzyć się ze swoją traumą w samotności. Główna bohaterka bierze sobie za cel uratować związek z rudowłosą przyjaciółką, Kudłaty nie może znieść poczucia winy, a Blondyn zakłada jednoosobową agencję paranormalną i ucieka w religie. W tym miejscu okazuje się, że istnieje nowe zagrożenie – zabójca mężczyzn szanowanych w Crystal Cove.
Wiem, jakie pytanie Wam się nasuwa – czy Velma dalej jest tak złym serialem? O dziwo nie. Drugi sezon od pierwszych chwil udowadnia, że twórcy wyciągnęli wnioski. Nie mamy już do czynienia z pustymi politycznymi, poprawnościowymi frazesami, które w pierwszej serii miejscami wiodły pierwszoplanową rolę. Dostaliśmy za to pełnoprawną detektywistyczną historię i potencjalne ścieżki rozwoju dla każdej z postaci. Cała intryga, co prawda ma swoje wzloty, upadki, ale nadal przez większość sezonu potrafi zaangażować. Nawet pomimo braku konsekwencji, w którą stronę fabuła ma podążać. W ciągu 10 odcinków dostajemy multum wątków paranormalnych, wstawki noirowe, militarno-polityczny spisek, zamianę ciał, konflikty rodzinne, gadające mózgi i niemowlaki. Tym sposobem momentami ciężko skupić się na głównej osi fabuły, choć trzeba przyznać, że te wszystkie durnoty mają swoje zwieńczenie w finałowym odcinku. W takim razie można byłoby wybaczyć wprowadzany tu chaos, gdyby nie największy problem tego serialu -ABSURD.
Rzuć okiem: Rebel Moon – część 2: Zadająca rany – recenzja filmu
Wszystkie wcześniej wymienione wstawki są robione właśnie na bazie absurdu. Nie ma żadnego wytłumaczenia, jak te elementy pojawiają się w świecie Velmy. To tak, jakby twórcy chcieli zrobić z tego serialu hybrydę Ricka i Mortiego ze światem Scooby-Doo, a co najlepsze wpychane są przy tym elementy komediowe, które mają nam wmówić, że to jest śmieszne. Niespodzianka… nie jest. Absurdalne są też pojawiające się tu easter-eggi, jak chociażby muzyka z oryginalnego serialu w momencie, kiedy ekipa przemierza las, czy obecność i rola Scrappiego. Można powiedzieć, że Scooby też się tu pojawia, ale nie w zupełnie innej, bezsensownej postaci.
Sam zacząłem mniej angażować się w historię przy okazji 7/8 odcinku, gdyż miałem już tego wszystkiego przesyt. Doceniam fakt, że postanowiono bawić się tą formą i światem spółki z Wehikułu Tajemnic, ale brakuje w tym jednej przewodniej myśli i co najważniejsze spokoju. Drugi sezon Velmy serio ma dobre momenty, ale cierpią na zbyt dużej ilości dodatkowych elementów, które są wprowadzane na szybko. Przypomina to trochę Ostatniego Jedi, czyli otwarcie miliona różnych furtek i szybkie ich zamykanie. Ciężko miejscami się połapać, co z czym się wiąże.
Dodaj komentarz