Czy mianem najlepszych filmów komiksowego uniwersum Sony należy się chwalić? Po nieudanych ekranizacjach Morbiusa i Madame Web postanowiono, że Venom 3 będzie oficjalnie zamknięciem trylogii o najsłynniejszym z symbiontów. Czy tytułowy Ostatni Taniec zasłużył na cztery dziesiątki od jury Tańca z Gwiazdami? No nie…
Venom 3, czyli najnowsza odsłona przygód Eddiego Brocka i jego kosmicznego pasożyta zabiera nas do wydarzeń tuż po Spider-Man: Bez drogi do domu. Nasz główny duet powrócił do swojego świata, w którym musi się zmierzyć fałszywymi oskarżeniami o zabójstwo. W celu oczyszczenia swojego imienia postanawiają wyruszyć w drogę do Nowego Jorku, ale na horyzoncie objawia się nowe zagrożenie – Knull. Stworzyciel i władca symbiontów chce się uwolnić z więzienia, a pomóc w tym może mu Kodeks, w którego posiadaniu jest Venom.
Zagadką będzie dla mnie, jakim cudem Venom doczekał się swojej trylogii. Oczywiście, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, ale nadal to jedna z najbardziej koślawych serii w historii kina. Od swoich początków twórcy nie wiedzieli, w którą stronę iść, co zawsze kończyło się chaosem dźwiganym na barkach głównego bohatera. Nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że tym razem nie jest inaczej.
Rzuć okiem: Dziki Robot – recenzja filmu. Dreamworks znalazł jeden prosty sposób. Zobacz jak!
Venom 3 to kolejny przykład, że Tom Hardy to aktor potrafiący naprawić większość problemów. To właśnie on w podwójnej roli ciągnie po raz kolejny produkcję Sony. Bromanse Eddiego Brocka i Venoma to jedyny element filmu, który wyszedł bez żadnego ale. Jest tu pełno humoru, nostalgii, czy po prostu rozmów na temat samego życia i sensu istnienia. Bawi mnie w szczególności fakt, że twórcy uciekają się do wzbudzenia w nas uczucia smutku, że to będzie już ostatni film tej dwójki. Może i faktycznie byśmy to poczuli, gdyby ta seria była odrobinę lepsza.
Niestety, ale po raz kolejny widać, że zabrakło konsekwencji, gdzie fabuła ma dokładnie podążać. Film już na wstępie prezentuje postać Knulla, który jest wprowadzony tutaj na siłę, a jego prawdziwy udział w tej historii zobaczymy dopiero w przyszłości, wierząc scenie po napisach. W konsekwencji on jest wyłącznie zagrożeniem na papierze, którego nie widzimy ani razu w pełnej krasie. Więc tak naprawdę Venom 3 ma wyłącznie villiana widmo działającego cudzymi rękami. Można by rzec, że to parodia Thanosa z MCU, ale no może nie przesadzajmy.
Rzuć okiem: Wybraniec – recenzja filmu. Nigdy nie przyznawaj się do porażki.
Jedynym realnym zagrożeniem są łowcy symbiontów – potworne kreatury żywiące się kosmicznymi glutami. Niestety one, jak i ich pokarm pokazują, że i przy tej części CGI jest niesamowicie pokraczne. Specjalnie po seansie odświeżyłem sobie pierwszą odsłonę. Szczerze? Połączenie Eddiego z symbiontem wyglądało wówczas o wiele lepiej niż teraz. Wszelkie mankamenty efektów specjalnych widać w jakże okropnej scenie tańca w Las Vegas. Dziwne, że Sony nie dało trochę więcej pieniędzy w tym aspekcie, biorąc pod uwagę, że Venom 3 był murowanym kandydatem do podbicia box office.
Tak, jak denne CGI można jakoś odpuścić, to niestety wpadek scenariuszowych już nie do końca. Venom 3 to zlepek różnych pomysłów ułożonych w prawie 2-godzinny film. Z jednej strony dostajemy dziwaczną wersję kina drogi, gdzie każdy etap podróży ma rozwijać bohaterów i relacje pomiędzy nimi. Tutaj właśnie zobaczymy końską, rybią i żabią wersję Venoma. Udamy się też w przejażdżkę autem z rodziną wielbicieli kosmitów, gdzie symbiont do spółki z głową rodziny sobie pośpiewa. W międzyczasie dostajemy komedię o nietypowym bromansie wypełnioną po brzegi chwytliwym humorem, który nie ukrywam, jest jednym z najlepszych elementów tej produkcji. Na koniec dostajemy zbędny wątek Dr Teddy Paine, który wnosi całkowite 0. Ot, taki wypełniacz podkreślający, jaki to zły jest Knull.
Dodaj komentarz