Ciężko mi powiedzieć, czy jest jakaś tematyka horroru, która jest tak eksploatowana, jak egzorcyzmy. Rynek hollywodzki już od dawna nie oferuje nic ciekawego w tym temacie, co jednak ma do powiedzenia Korea Południowa? Przekonajmy się dzięki produkcji W mocy szatana.
W świecie, gdzie tradycja Kościoła katolickiego surowo zabrania kobietom odprawiania egzorcyzmów, los zmusza dwie odważne zakonnice do złamania odwiecznych zasad. Gdy nastoletni chłopiec zostaje opętany przez pradawnego demona, a uprawniony egzorcysta nie nadchodzi, siostry muszą działać na własną rękę. Świadome ryzyka, ale wiedząc, że każdy moment zwłoki zbliża chłopca do śmierci, decydują się na desperacki rytuał. Stają naprzeciw czystemu złu, nie zdając sobie sprawy, że walczą nie tylko o jedną duszę – ale o przetrwanie całego świata.
Największym atutem produkcji są dwie główne postacie: charyzmatyczna, niepokorna siostra Junia oraz racjonalna i wycofana siostra Michaela, która oprócz habitu nosi też fartuch lekarki. Ich relacja – pełna napięć, różnic światopoglądowych i osobistych traum – zapowiada emocjonalnie złożony film. Niestety, scenariusz szybko odwraca się od tego wątku.
Rzuć okiem: Minecraft: Film – recenzja filmu. Klocki w cieniu absurdu

Początek daje nadzieję na odważną i subwersywną opowieść. Junia pojawia się z papierosem, wiadrem święconej wody i bezczelną pewnością siebie, która kontrastuje z nieporadnością męskiego duchowieństwa. Michaela z kolei nie wierzy w demony – przynajmniej do czasu. To zestawienie mogło zbudować silny dramat psychologiczno-religijny, ale ostatnie trafia na margines przez schematyczne tropy znane z dziesiątek filmów.
Zamiast pogłębiania postaci dostajemy typową zbieraninę relikwii, biurokratyczne starcia z Watykanem, walki z demonem w opuszczonej fabryce i mieszankę katolickich rytuałów z elementami szamanizmu. Choć międzyreligijna symbolika jest ciekawa, sprowadza się do znanych efektów specjalnych i dość przewidywalnej akcji.
Reżyser Kwon Hyeok-jae umie jednak budować atmosferę – szczególnie w scenach mrocznych obrzędów i onirycznych wizji. Estetycznie film trzyma poziom, ale fabularnie – niestety – rozmywa się i podąża za sprawdzonymi kliszami. Im bliżej finału, tym bardziej W mocy szatana przypomina zlepek motywów z innych filmów o opętaniu, zamiast być czymś odrębnym i odważnym.
Dodaj komentarz