Wrażenia z rozgrywki #3: Trekking przez historię, Flatiron, Miasta Marzeń

Ostatnio sporo nowości, postaram się więc o wszystkich tych grach dla Was pisać. Dzisiaj wrażenia z tegorocznych premier –  jedna z maja, jedna prosto z Essen i jedna świeżynka Naszej Księgarni.


TREKKING PRZEZ HISTORIĘ


Ładna gra, która naprawdę świetnie prezentuje się na stole. Gdyby nie to, to pewnie byśmy po nią nie sięgnęli z własnej woli. Zaskakująco jednak nam się spodobała i trzeba przyznać, że w segmencie prostych, rodzinnych tytułów to naprawdę ciekawa opcja. Trekking przez historię to prosty set collection z otwartym draftem z pewnej puli kart. Te przedstawiają różne historyczne wydarzenia, w których jako podróżnicy w czasie możemy wziąć udział. Zabawa trwa 3 rundy nazywane dniami, w których gracze wykonują swoje tury polegające głównie na pozyskiwaniu nowych kart. Każde wydarzenie kosztuje gracza konkretną liczbę godzin z 12 dostępnych na dany dzień. Razem z kartą pozyskuje się też żetony pozwalające wypełnić dziennik podróży, co w praktyce oznacza zdobywanie punktów i kryształów czasu. No i trzeba pamiętać o jeszcze jednej ważnej rzeczy – nasza podróż w czasie musi odbywać się chronologicznie. Jeżeli dobrana karta ma datę wcześniejszą od ostatnio wyłożonej, należy rozpocząć nową przygodę. Każda z odbytych wypraw przyniesie na koniec gry liczbę punktów zależną od jej długości – im więcej kart tym lepiej.

Jest to zaskakująco sprytne i przyjemne, chociaż na początku sprawiało wrażenie gry raczej banalnej. W pudełku znajdują dodatkowe się karty, które nieco wpływają na zasady w poszczególnych dniach. To nie tylko świetnie wpływa na regrywalność, ale także nieco utrudnia grę, zwiększając pole do manewru. Sporo trzeba kalkulować i szukać optymalnych rozwiązań, sama rozgrywka jest szybka, dynamiczna i niedługa. Nie jest to gra, która sprawdzi się jako głównie danie, ale na pewno może być świetną rozgrzewką czy po prostu dobrą grą rodzinną. No i oczywiście nie można zapomnieć o walorze edukacyjnym – każde wydarzenie posiada ciekawy opis, przybliżający konteksty i okres historyczny. Pierwsze wrażenia naprawdę pozytywne, chętnie jeszcze pogram.

trekking przez historię


FLATIRON


Essenowa nowość twórców Białego Zamku o budowie jednego z najbardziej kultowych budynków Nowego Jorku. Nie mogłem przejść obok tej gry obojętnie, zwłaszcza patrząc na cudowną okładkę. No i muszę przyznać, po pierwszych rozgrywkach, że się nie zawiodłem. Świetna kombinacja mechanik, na czele z worker placementem i budowaniem tableau dająca w efekcie angażującą rozgrywkę wymagającą sporej dozy kombinowania. A co najważniejsze, wszystko zamknięte w dość przystępnych zasadach. Na ten moment uważam, że to jedna z ciekawszych dwuosobówek w mojej kolekcji, aczkolwiek na pewno muszę pograć więcej żeby stworzyć sobie pełen obraz w głowie.

Na duży plus w każdym razie oceniam sposób rozwoju swoich możliwości, nienachalną negatywną interakcję i samego Flatirona, którego faktycznie trzeba budować! Gra co prawda nie jest tak skondensowana jak Biały Zamek, dając trochę więcej swobody i luzu w wykonywaniu ruchów, ale i tutaj nie można sobie pozwolić na zbyt duże rozpasanie i przeciąganie. Gra kończy się w momencie położenia dachu na budynku, który gracze budują wspólnie. Tylko jeden jednak może zostać zwycięzcą, trzeba więc naprawdę się niekiedy wysilić żeby ruchy były efektywne i przy okazji przeciwnik nie odskoczył nam za bardzo. Pierwsze wrażenia – bardzo pozytywne. Nie mogę się doczekać kolejnych partii.

flatiron


MIASTA MARZEŃ


Kolejna nowość z Essen Spiel, która jednak zdążyła już zagościć na stołach polskich graczy dzięki Naszej Księgarni. Tytuł na który czekałem i w który bardzo chciałem zagrać głównie ze względu na nazwiska autorów. Steve Finn zrobił świetne Niezłe Ziółka i jedno z moich zaskoczeń ubiegłego roku, grę Nanga Parbat. Phil Walker-Harding  z kolei jest autorem Sushi Go czy kilku naprawdę ciekawych abstraktów jak Gizmos, Cacao albo Imhotep. Zapowiadała się zatem gra lekka, sprytna i satysfakcjonująca.

Na pewno wyszła lekka, to nie ulega wątpliwości. Zasad jest niewiele, powiedziałbym że design jest w miarę elegancki, bez niepotrzebnego komplikowania. Na pewno można też powiedzieć, że gra ma sprytne rozwiązania, zwłaszcza otwarty draft wypada całkiem ciekawie. Ostatecznie jednak zabrakło tej ostatniej, najważniejszej cechy – rozgrywka jest mało satysfakcjonująca, zwłaszcza na dwie osoby. Dobieramy, dokładamy, dobieramy, dokładamy. Wszystko się dzieje na zamkniętej puli elementów, więc może i jest mały dreszczyk emocji kiedy przeciwnik sięga po ten jeden, idealny kafelek, ale po za tym to nie mogłem pozbyć się wrażenia, że to wszystko odbywa się na takim autoplayu. Musiałbym pograć więcej, żeby stwierdzić tak na dobre co mnie w tej grze nie przekonuje i czy faktycznie te elementy występują. Tylko że, póki co, trochę nie mam ochoty. Niestety, ale Miasta Marzeń choć są raczej niezłym abstraktem, to ja osobiście zaliczam do grona rozczarowań tegorocznych. Pierwsze wrażenia? Szału nie ma.

miasta marzeń


RECENZJE PLANSZÓWEK

NEWSY PLANSZOWE

ARTYKUŁY O GRACH PLANSZOWYCH

https://linktr.ee/flowpop

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *