Wrażenia z rozgrywki #4: Rebirth, Nieświadomy umysł

Dalej ogrywamy tytuły z 2024 roku. Tym razem na tapet biorę jedną grę na którą ja sam mocno czekałem i jedną, na którą czekali chyba wszyscy. Wrażenia mieszane, trochę marudzę, trochę się zachwycam. Zapraszam do lektury!


REBIRTH


Najnowsza propozycja jednego z najpopularniejszych twórców planszówkowych na świecie. Zresztą Reinera Knizii nie trzeba przedstawiać nikomu, kto już troszkę w planszówkach nie siedzi. Rebirth to trochę taki powrót do klasyki. Plansza, kafelki, trochę przepychanek. Podczas rozgrywek czuję się nieco jakbym właśnie miał przed sobą połączenie Królestwa w budowieGeniuszem, ale ubrane w piękne grafiki.

Rebirth przenosi graczy do nieokreślonej przyszłości, w której ludzkość stara się odbudować świat po serii klęsk. No i już teraz muszę to napisać – ten temat nie ma absolutnie żadnego znaczenia dla mechaniki gry, ale jest naprawdę przyjemny. Ma pozytywny wydźwięk, jest ciepły i to wszystko znajduje odzwierciedlenie w warstwie wizualnej. Za ten aspekt odpowiada m. in. Anna „Mikado” Przybylska i niesamowicie mnie to cieszy, bo to naprawdę utalentowana artystka. To samo tyczy się Katarzyny Redesiuk, drugiej świetnej, polskiej ilustratorki. Wróćmy jednak do samej gry, mechanik i zasad. A te są naprawdę łatwe. Co prawda póki co graliśmy tylko na mapie Szkocji, która wydaje się prostsza, ale trzon zasad dla obu plansz jest taki sam i sprowadza się wykładania kafelków.

Każdy gracz dysponują pewną liczbą żetonów przedstawiających trzy różne symbole i co turę trzeba jeden dociągnąć i dołożyć go na planszę. Najczęściej przynosi to punkty, niekiedy dodatkowy efekt jak np. dobranie karty celu. Bez wchodzenia w szczegóły – nauczenie kogokolwiek to kwestia maksymalnie 5 minut. Rozgrywka jest bardzo „straight forward”, niesamowicie płynna i zaskakująco satysfakcjonująca. To kolejny tytuł w mojej kolekcji, który kupiłem oczami, ale na szczęście przynosi mi bardzo dużo frajdy więc jeszcze długo z tej kolekcji nie zniknie. Tym bardziej że szarpnąłem się na limitowaną edycję z kilkoma ekstra bajerami. Na pewno będziemy grali jeszcze nie raz, czeka na nas wciąż Irlandia z troszkę zmienionymi zasadami. Osobiście nie mogę się doczekać, aż znowu rozłożymy na stole. Wrażenia na ten moment są zaskakująco wręcz pozytywne.

wrażenia rebirth


NIEŚWIADOMY UMYSŁ


Niewiele jest gier, które wywołały takie zamieszanie w ubiegłym już roku. Piękne euro z nietuzinkowym tematem elektryzowało planszową bańkę już od dawna. No i ja nie wiem czy to tylko kwestia tego hype’u, czy może to jednak nie jest aż tak dobra gra, bo te pierwsze partie były dość… przeciętne. Za mną dopiero dwie rozgrywki, ale nie mogę powiedzieć, żebym był jakoś specjalnie usatysfakcjonowany.

Nieświadomy umysł to planszowy symulator gabinetu terapeutycznego rodem z przełomu XIX i XX wieku. Jako współpracownicy Zygmunta Freuda gracze pomagają pacjentom interpretować ich sny i leczyć traumy, a publikując badania wpływać na rozwój wiedzy o ludzkim umyśle. Całość zamknięto w naprawdę wielu mechanikach. Chyba aż zbyt wielu, bo już na samym początku gra wydaje się niełatwa do opanowania. Myślę że dopiero gdzieś w okolicach drugiej, trzeciej rundy zaczyna „klikać” i powoli gracz zaczyna rozumieć co ma robić. Są dwie plansze, są dwie planszetki, mnóstwo kart i przez to wszystko miewam podczas rozgrywek takie dziwne odczucia. Jakbym nie grał w jedną grę, a kilka minigierek. W dodatki połączonych dość umownie. Ogólnie Nieświadomy Umysł próbuje robić mi z mózgiem to, co robił Revive, ale to po prostu się nie udaje. Albo ja tutaj nie widzę tych zależności i kunsztu autorów.

Rzuć okiem: Herbaciany ogród – recenzja gry planszowej. Miłego dzionka i smacznej herbatusi

Revive mimo mnogości możliwości i elementów ani na chwilę nie czuje się, aby coś nie pasowało i odstawało. W Nieświadomym Umyśle jest np. taka duża plansza miasta, z której korzystanie nie przynosi efektów zachęcających do korzystania z niej. No ale jest ładna, fakt. Cała gra jest super ładna i świetnie pomyślana w aspekcie wizualnym. Inni artyści odpowiadali za elementy oniryczne oraz rzeczywiste, udało się stworzyć naprawdę ciekawy kontrast i prezentuje się to na stole doskonale. Chyba jeszcze musze trochę pograć żeby to poczuć, póki co dla mnie podobna półka co Szczury z Wistar, raczej więc bliżej rozczarowania niż zachwytów. Rozumiem czemu się podoba, widzę doskonałe rozwiązania, ale jako całość… meh, nie robi piorunującego wrażenie. A bardzo chciałem, żeby robiła!

wrażenia nieświadomy umysł


 

RECENZJE PLANSZÓWEK

NEWSY PLANSZOWE

ARTYKUŁY O GRACH PLANSZOWYCH

https://linktr.ee/flowpop

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *