Na dole dres, a u góry kamizelka z marynarki. Wywiad z Darią ze Śląska

Daria ze Śląska, zeszłoroczny muzyczny fenomen na polskiej scenie, powraca z kolejnym albumem Na południu bez zmian. Tuż, tuż przed premierą płyty miałem okazję porozmawiać z artystką i zadać jej parę pytań. Jak się zmieniła od swojego debiutu? Czy nadal smutek jest jej strefą bezpieczeństwa? Skąd fascynacja rapem? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej. Zapraszam!


Krystian Błazikowski (KB): Rozmawiamy na dzień przed premierą twojej najnowszej płyty Na południu bez zmian, powiedz mi, jak się czujesz?

Daria ze Śląska (D): Cieszę się bardzo. Z każdym spotkaniem, rozmową ekscytacja rośnie. Po roku od debiutu wydaje kolejny album i daje mi to wiele radości.

KB: Do czego odnosi się tytuł albumu?

D: Cząstka bez zmian odnosi się do moich obserwacji, relacji i mojego patrzenia na świat, tu faktycznie ciężko zauważyć jakieś zmiany. Względem Tu była jest mniej gruzu, a pojawia się więcej jasności w treści i brudu w brzmieniu. Wynika to z mojej fascynacji rapem i obecności zaproszonych gości oraz Czarnego HiFi, współproducenta niektórych utworów.

Rzuć okiem: Nasz apetyt stale rośnie. Wywiad z KNEDLOVE

KB: Czy tytularne nawiązanie do filmu Na Zachodzie bez zmian jest przypadkowe?

D: Nie ukrywam, że inspirowałam się tytułem, ale z tego powodu że jestem ze Śląska, to zamieniłam zachód na południe.

KB: Niby Na południu bez zmian, ale w ostatnim czasie sporo się u Ciebie dzieje. W tamtym roku debiut, sporo koncertów i nie można oczywiście zapomnieć o zdobyciu przez Ciebie dwóch Fryderyków. Jak się czujesz, będąc na takiej fali?

D: Byłam szczerze zaskoczona nagrodami, co pewnie było po mnie widać. Cieszę się, że zostałam doceniona przez innych twórców. Zmiany widzę także po tym, że coraz mniej przebywam w domu.

Rzuć okiem: Daria ze Śląska – Na południu bez zmian – recenzja płyty

KB: Czy to co robisz aktualnie, jest spełnieniem twoich marzeń?

D: Czuje, że to o czym kiedyś myślałam, że chcę to robić, stało się moją codziennością. Oczywiście są blaski i cienie takiej sytuacji. Praca w takim trybie i ciągła podróż potrafi być męcząca, ale z pewnością radość płynąca z tworzenia i grania koncertów zwyczajnie to rekompensuje.

KB: Czy zaszły w Tobie jakieś zmiany względem zeszłego roku?

D: Z pewnością stałam się bardziej pewna siebie na scenie, wynika to z doświadczenia koncertowego, jakie zdobyłam w ostatnim czasie. Mam więcej radości z koncertów i zgrania z chłopakami z zespołu. Myślę, że tak po ludzku, na co dzień za bardzo się nie zmieniłam.

Rzuć okiemBillie Eillish – HIT ME HARD AND SOFT – recenzja płyty

KB: Pozwól, że się odniosę do informacji o Tobie z Tu była, gdzie mogliśmy przeczytać, że najbezpieczniej czujesz się w smutku. Czy według Ciebie łatwo jest być szczęśliwym?

D: Zdecydowanie nie jest łatwo. Trzeba się niejednokrotnie postarać, żeby spojrzeć w te jaśniejsze strony. W moim przypadku niejednokrotnie jest to walka ze sobą, co widać po Na południu bez zmian, który, choć ma więcej światła, to nadal jest pełen wątpliwości.

Samo poczucie bezpieczeństwa w smutku odnosi się głównie do pisania. Smutne historie zwyczajnie są dla mnie bardziej widoczne i mam do nich łatwiejszy dostęp. Uważam, że trudno jest napisać wesołą piosenkę, która nie jest wesołkowata, czy też płytkawa. Nie znaczy to, że nie będę w przyszłości pisać weselszych piosenek. Wszystko zależy od tego, co wydarzy się w moim życiu.

KB: Na swoim najnowszym albumie po raz kolejny muzycznie łączysz ze sobą elegancję z brudem, kiedy poczułaś, że to może być kierunek, którym chcesz podążąć?

D: Cieszę się z takiego połączenia. Trochę taka jestem. Nawet można to zauważyć po mojej stylówie – na dole dres, a u góry kamizelka z marynarki i na dodatek czapeczka. Lubię mieć poczucie inspirowania się szlachetnością w kulturze, sztuce, ale też ogromną przyjemność sprawiają mi głupotki na Netflixie, czy na YouTube. Życzyłabym sobie, żeby moje piosenki nie miały w sobie za dużo patosu, ale też żeby nie przeginać w drugą stronę, staram się to jakoś zbalansować, być po prostu przyziemną.

Rzuć okiem: PAULA ROMA – Ta, co płonie z Miłości – recenzja płyty

daria ze śląska
materiały prasowe

Krystian Błazikowski (KB): Czy nie jest tak, że my jako słuchacze zwyczajnie potrzebujemy trochę ulicy, brudu szeroko pojętym mainstreamie?

Daria ze Śląska (D): Wszystko zależy od proporcji. Warto czasami uciec od tzw.ulicy i pójść np.do teatru, muzeum i to samo działa w drugą stronę. Wydaję mi się to być inspirujące, rozciąga perspektywę.

KB: Skąd wzięła się twoja fascynacja rapem?

D: Zaczęła się od polskiej sceny. Pierwsze, co pamiętam, to jak ktoś, wiele lat temu, puścił mi w aucie Fisza. Zaintrygował mnie fakt, że nie był to taki oldschool, tylko można było usłyszeć na przykład elementy elektroniki. Otworzyło mnie to na słuchanie rapu. Na mojej muzycznej drodze był DonGuralEsko, Paktofonika, Pezet, Taco Hemingway, czy KęKę. Rozwaliła mnie totalnie błyskotliwość tekstów i świetny storytelling.

KB: Rap nauczył się od popu marketingu i go w tym aspekcie przewyższył, czy w takim razie pop powinien wziąć przykład z rapu i nauczyć się storytellingu?

D: Zdecydowanie raperzy zjadają polską scenę pod względem marketingu. Są momentami brutalnie szczerzy i nieszablonowi w promocji, więc można mówić, że pop mógłby się tego od nich nauczyć. Jednak jeśli chodzi o pisanie, to jak najbardziej. Przekazywanie treści obrazkami, kadrami z rzeczywistości. To sprawia, że mamy te uczucia od razu w głowie. Ja staram się złapać odpowiedni balans pomiędzy emocjonalnością, a storytellingiem. Lubię pisać, a znalezienie tej jednej puenty, której tak długo szukałam, sprawia mi ogromną satysfakcję. Śpiew jest jedynie narzędziem, który niesie tę bądź inną historię.

Rzuć okiem: Słoń – Zero Absolutne – recenzja EP

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *