Traces to Nowhere to projekt z Warszawy założony w 2010 roku, którego nazwa pochodzi od tytułu pierwszego odcinka serialu Twin Peaks Davida Lyncha. Kultowa produkcja stanowi również poza muzyczną inspirację dla członków zespołu. 22 kwietnia 2024 r. Ukazała się płyta Lost Tribe, z której pochodzi singiel o tym samym tytule. Nowa płyta zespołu składa się z 9 utworów i jest drugim albumem grupy. Czekałem na tą rozmowę od kwietnia, ale w końcu się udało. Zapraszam!
Krystian Błazikowski (KB): Jak narodził się pomysł na stworzenie albumu Lost Tribe i jakie były główne inspiracje podczas jego komponowania?
Kuba z Traces to Nowhere (K): W trakcie tworzenia muzyki – bo to ona powstała jako pierwsza – nie było jednej, spójnej wizji całości. Improwizowaliśmy na próbach i wiele z nich nagrywaliśmy – dzięki temu można było myśleć nad materiałem również poza salą. Utwory powstawały w rozstrzeleniu czasowym, w dużej mierze przeze mnie – sporo w tym czasie wyjeżdżałem. Niemniej, ich forma była zawsze wynikiem demokratycznych decyzji zespołu. Dlatego inspiracje są z pewnością tak szerokie, jak różnice w naszych muzycznych zajawkach, od techno, przez klasycznego rocka, do rozmaitych alternatyw. Wydaje mi się jednak, że wszyscy chcieliśmy stworzyć materiał melodyjny i, przede wszystkim, „słuchalny”, nieprzegadany i nieprzekombinowany.
KB: Jak przebiegał proces tworzenia tekstów do utworów na płycie? Jakie tematy porusza Karolina Mazurska w swoich tekstach?
Karo z Traces to Nowhere (KR): Teksty, jak zwykle powstawały najdłużej – ogromnie lubię tę zabawę słowem, ale zajmuje mi ona bardzo dużo czasu. Przesuwam odpowiednie klocki tak długo, aż stworzą właściwą układankę – aż będę usatysfakcjonowana, a to niestety trwa i trwa. Teksty dotyczą kilku tematów, m.in. destrukcyjnego wpływu człowieka na Ziemię – tego czy jesteśmy w stajnie się opamiętać, czy też skazani jesteśmy na zagładę. W swoich tekstach poruszam też tematy przemijania, wojen, mrocznej rzeczywistości. Czyli niezbyt optymistycznie w sferze tekstowej jest na Lost Tribe 😉.
Rzuć okiem: Noga Erez – THE VANDALIST – recenzja albumu
KB: Możesz opowiedzieć o miejscach, w których nagrywano materiał do albumu i jakie było doświadczenie współpracy z różnymi studio nagraniowymi?
K: Bębny i bas nagraliśmy w Warszawie w Dobrym Tonie Studio. W pierwotnym założeniu muzę mieliśmy nagrać na setkę, ale niestety Niedziel, gitarzysta, złamał rękę, dlatego jego instrument zarejestrowaliśmy sami, miesiąc później, w sali zespołu. Nad nagraniami pieczę trzymał Marcin Buźniak. To jeden z najzdolniejszych producentów z którymi się zetknąłem i prawdziwy pasjonat, od początku byłem pewny, że płyta zabrzmi dobrze. Na mnie, jako perkusiście, wielkie wrażenie zrobiła jego świadomość procesu nagrywania bębnów i chęć dopracowania najmniejszych detali, również wynikających z uwag zespołu. Miksy Marcin robił u siebie w Axis Studio. Pierwsze odsłuchiwaliśmy zdalnie, finalne poprawki zrobiliśmy w czasie paru spotkań u Marcina. Mimo, że proces powstawania płyty był rozłożony „w czasie i przestrzeni”, nie zaważyło to na spójności.
KR: Wokale nagrywałam u Edyty Glińskiej w „Czułości – Studiu Głosu i Kreatywności”. Praca z Edytą to sama przyjemność – to czarodziejka, która potrafi w przemiłej atmosferze wydobyć z głosu to, co najlepsze. Bardzo dobrze wspominam proces nagrywania wokali – byłam wówczas w trudnym momencie życia, a nagrywanie mocno podniosło mnie na duchu, dało mi kopa do działania. To zdecydowanie zasługa Edyty, jej podejścia do mnie i mojego głosu – na luzie, bez niepotrzebnego spięcia i presji, ale kreatywnie na tyle, abyśmy obie były zadowolone z efektów.
Rzuć okiem: Dzieciństwo i dorastanie jest naznaczone pewną ambiwalencją. Wywiad z Iwerem
KB: Kto był zaangażowany w proces produkcji muzycznej, miksowania i masteringowania albumu Lost Tribe?
K: Jak powiedziałem, mózgiem technicznym całej operacji był Marcin Buźniak. Ja również mocno zaangażowałem się w proces produkcji. Przed wejściem do studio, dzięki możliwości nagrywania prób w sali, mogłem zrobić piloty, które ułatwiły podejmowanie decyzji aranżacyjnych i przybliżyły Marcinowi zamysł całości. Dograłem również sporo perkusjonaliów i – na spółkę z Niedzielem – elektronikę, którą często można usłyszeć w tle. Natomiast gros produkcji oraz miks i master to zasługa Marcina – przestrzeń i brzmienie, które uzyskał są świetne. Oczywiście cały zespół na bieżąco dzielił się swoimi uwagami i – jak to zwykle w Traces bywa – wspólnie dochodziliśmy do ostatecznych wersji brzmieniowych utworów.
Rzuć okiem: Staram się nie żyć w strachu. Wywiad z Gregiem Stranglerem
KB: Jakie było znaczenie obrazu Kai Wielowiejskiej „Circle LXIII” na okładce płyty i jak Agnieszka Niedzielko wpłynęła na oprawę graficzną albumu?
KR: Praca Kai idealnie splata się z tekstem tytułowego utworu Lost Tribe, który dotyczy prawdopodobnego końca ludzkości w stosunkowo niedługim czasie. Zwęglone gałęzie, mech, porosty ułożone w kręgu przypominającym Słońce – organiczność tej pracy bardzo pasuje do naszej muzyki, do tego co chcieliśmy przekazać, także wizualnie. Agnieszka zaprojektowała minimalistyczne opakowanie płyty, które wykonane jest z surowego kartonu z wsuwaną pocztówką – pracą Kai. Agnieszka zaprojektowała też stronę internetową do Lost Tribe, do której QR kod ukryty jest na okładce płyty, pod „Circle LXIII”.
KB: Czy możesz przybliżyć tematykę i przesłanie zawarte w singlach promujących album, takich jak Doom, When The Silence Screams i Blurry Pictures?
KR: Doom i Blurry Pictures opowiadają o przemijaniu. Blurry Pictures zawiera przesłanie mówiące o tym, aby cieszyć się chwilą: tańczyć do utraty tchu, podziwiać wszystko dokoła – zanim świat zniknie, zanim rozmyjemy się w czasie. Dużo w nim jest odniesień do sztuki, m.in. do filmu Źródło Darrena Aronofsky’ego, który swego czasu zrobił na mnie ogromne wrażenie. When The Silence Screams z kolei to opowieść o trudnościach w radzeniu sobie z przytłaczającą rzeczywistością.
Rzuć okiem: Czuliśmy potrzebę eksperymentowania z elektroniką. Wywiad z Inside Her
KB: Jaką rolę odegrał Tadeusz Cieślak, grając na saksofonie w utworach Voices i The Spring to Come? Jak jego udział wpłynął na brzmienie albumu?
KR: Tadeusz nadał nową jakość utworowi Voices. Długo zastanawialiśmy się czy ten utwór w ogóle umieszczać na płycie – o mały włos by go nie było. Cały czas brakowało w nim czegoś i dopiero saksofon nagrany przez Tadzika spowodował, że uznaliśmy – to jest właśnie to! W The Spring to Come również wyczarował przepiękne dźwięki, które idealnie splotły się z tym numerem. W sumie to wiedzieliśmy, że będzie dobrze, bo Jasiek (basista) już wcześniej nagrywał z Tadzikiem przy okazji grania w zespole Thesis, miał wówczas bardzo dobre doświadczenia z pracy z nim i to dzięki jego rekomendacjom Tadzik pojawił się na Lost Tribe.
K: Saksofon nagraliśmy w sali prób T2N. Tadeusz przyszedł z ogólnym założeniem solówek, ale w trakcie nagrań przegadywaliśmy poszczególne fragmenty – miałem ogólną wizję, feeling tego, jaką rolę powinien pełnić saksofon w tych utworach. Tadeusz wspaniale improwizuje, więc po dosłownie paru podejściach partie były skończone. Zespół, po ich usłyszeniu, był także mocno „zajarany”.
Dodaj komentarz