Z biegiem czasu piosenki rosły razem z nami. Wywiad z zespołem Cold In Berlin

Cold in Berlin pojawią w Polsce na festiwalu Castle Party oraz na kilku koncertach w wybranych miastach. Łączy się to z ich najnowszą premierą. Po singlach Dream OneSpotllight zadebiutowała ich EPka pt. The Body is the Wound. Pomimo gorącego okresu przed zespołem znaleźli chwilkę, żeby odpowiedzieć na moje pytania. Zapraszam do lektury!

Krystian Błazikowski (KB): Co zainspirowało powstanie EP The Body is the Wound i jak wpisuje się ona w szerszy projekt Wounds planowany przez Cold in Berlin?

Adam (gitara): Po wydaniu 4 albumów w ciągu dziesięciu lat chcieliśmy zrobić coś innego. EP zapewnia możliwość eksperymentowania przy mniejszym nacisku niż album. Chcieliśmy także poeksperymentować z formatami i harmonogramami wydań, próbując zakłócić strumieniowanie muzyki. Streaming nie sprawdza się u 90% artystów – coś musi się zmienić, żeby muzyka niezależna przetrwała.

Lawrence (bas): To pomost pomiędzy ostatnim albumem a następnym. Rzadko zdarza się usłyszeć zespoły w trakcie tworzenia czegoś na nowo, więc pomyśleliśmy, że jest to interesujący dokument.

Maya (wokal): Miałam pomysł, temat i kilka wierszy. Chciałam zobaczyć, czym one się staną, ale wiedziałem, że Wounds to coś więcej niż jedna EP-ka czy jeden album. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, czym to się stanie.

Rzuć okiem: Wywiad z Martą Krupą. Pozostań wierny sobie

KB: Czy możesz opisać ewolucję brzmienia Cold in Berlin, szczególnie w odniesieniu do różnorodnych gatunków, takich jak kraut rock, post-punk i doom, eksplorowanych na EPce?

Adam: Jesteśmy po prostu fanami szerokiej gamy muzyki. Podczas pandemii odbyliśmy bardzo długie próby, podczas których zdaliśmy sobie sprawę, że piszemy piosenki, które można określić jako krautrock. Potem odkryliśmy, że jeśli w przerwie grasz ten sam materiał, wszystko zaczyna brzmieć jak nasze ulubione zespoły doomowe.

Lawrence: Zespół zaczynał w przestrzeni post-punkowej dawno temu i stamtąd ewoluował. Mieliśmy przelotną obsesję na punkcie doom, ale większość z nich była nijaka i brzmiała tak samo. Mamy nadzieję, że tchnęliśmy nowe życie w kilka starych gatunków.

Maya: Wszyscy kochamy muzykę i interesujemy się wieloma jej rodzajami. Fascynuje mnie odczuwanie muzyki, a nie jeden konkretny gatunek. Myślę, że nasza muzyka ma posmak wielu różnych klimatów, a nie jest jedną konkretną rzeczą.

KB: W jaki sposób treść tematyczna The Body is the Wound, poruszająca takie tematy jak seks, przemoc, morderstwo, samobójstwo i niespełnione marzenia, składa się na spójną narrację, która pozwala na indywidualną interpretację?

Maya: Mam nadzieję, że nasi słuchacze będą mogli na swój własny sposób oddziaływać na nasze piosenki. Interesuje mnie tworzenie mocnych obrazów i pomysłów, a nie pełnych obrazów. Piszę z kobiecej perspektywy i staram się pozwolić, aby złożoność tej sytuacji wyszła na jaw. Kobieta, kobiecość, siła i ból i oczywiście doświadczenie męskiego spojrzenia – to tematy przewijające się przez wszystkie nasze piosenki. The Body is the Wound to seria opowieści o tym, jak ciemność i światło związane z tematem tańczą razem na wszystkie piękne i niszczycielskie sposoby, a słuchacz łączy się poprzez własne doświadczenia i może uczynić tę historię swoim własny.

Rzuć okiem: The Last Dinner Party – Prelude To Ecstasy – recenzja płyty

KB: W jaki sposób zmieniło się podejście zespołu do pisania piosenek i komponowania muzyki od czasu wydania ich ostatniego albumu Rituals of Surrender (2019)?

Lawrence: Nagraliśmy już cztery albumy, więc jeśli mamy zamiar zrobić więcej, równie dobrze możemy poeksperymentować i zrobić coś innego. Czy ludzie naprawdę potrzebują pięciu albumów Cold in Berlin? Jeśli tak się stanie, to dlatego, że z każdej płyty na płytę jesteśmy zupełnie innym zespołem. To właśnie staramy się osiągnąć w naszym podejściu.

KB: Maya wspomina w tekstach EP-ki o inspiracji psychologią i buddyzmem. Czy mógłby Pan szczegółowo opisać, w jaki sposób te tematy są badane i jakie jest ich znaczenie dla ogólnego przesłania PE?

Maya: Wiele religii, podejść terapeutycznych i „sposobów widzenia świata” rozumie, że ludzkie doświadczenie wiąże się ze stratą i traumą, ale nie jest to „punkt końcowy” i nie powinno prowadzić do beznadziejności. Przeciwnie, te doświadczenia mogą prowadzić do rozwoju, odporności i głębszego zrozumienia siebie i świata. Podczas ostatniej podróży na Zachodnie Wybrzeże Adam i ja jeździliśmy po okolicy, godzinami słuchając przypadkowych buddyjskich audiobooków. Uderzyło mnie głębokie zrozumienie tego, swego rodzaju rezygnacja i nadzieja na to, co może nadejść dalej i to, jak ten wątek przebiega także przez różne podejścia psychologiczne. Ostatecznie rany, które nosimy, tworzą nas i stają się nami, a rany mogą przybierać różne formy.

Rzuć okiem: Bądźmy sobą po prostu. Wywiad z Igorem Jaszczukiem

cold in berlin
Fot. materiały prasowe

KB: Jakie było przeżycie podczas nagrywania The Body is the Wound w studiu Bear Bites Horse w Dalston z producentem Waynem Adamsem, znanym ze współpracy z Green Lung?

Adam: Wayne ma idealne małe studio. Wykorzystuje każdy centymetr przestrzeni, aby uzyskać maksymalny efekt i głośność. Jego kolekcja sprzętu prowadzi do zabawnych eksperymentów, podczas których próbujesz uruchomić rzadki pedał przez niesamowity wzmacniacz.

Lawrence: To była nasza druga praca z Waynem. Pracuje niewiarygodnie szybko, co odpowiada zespołom takim jak nasz, których nie stać na opłacenie miesięcy spędzonych w studiu. Ale to oznacza, że nie poświęca czasu na poprawianie sytuacji, gdy coś nie działa. Opuszczamy to doświadczenie z lekko osłabionym ego i znacznie ulepszonym zespołem.

KB: Czy mógłbyś omówić wybór singli reprezentujących EP, takich jak Dream OneSpotlight, oraz to, w jaki sposób ucieleśniają one istotę całej kolekcji?

Adam: Chcieliśmy najpierw wydać Dream One jako oświadczenie woli. Ma dziwną, rozwijającą strukturę i wskazuje, w jaki sposób będziemy używać syntezatorów i sampli w przyszłości.

Rzuć okiem: PAULA ROMA – Ta, co płonie z Miłości – recenzja płyty

cold in berlin
Fot. materiały prasowe

KB: Co wpłynęło na decyzję o występie na festiwalu Castle Party w Polsce i wybranych miastach na dodatkowych koncertach?

Lawrence: Od lat mamy oko na Castle Party. Wydawało się surrealistyczne, że można zagrać na terenie zamku. Kiedy jesteśmy w Polsce, staramy się odwiedzać różne geograficzne miasta, ale jeszcze nie dotarliśmy na północ. Miejmy nadzieję, że uda się w przyszłym roku!

KB: Jak postrzegasz wpływ występów na żywo Cold in Berlin na ich ogólne uznanie i sukces, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyjątkową oprawę Biblioteki Brytyjskiej podczas wystawy Terror i cud?

Adam: Zaczynaliśmy jako „zespół grający na żywo”. To było wszystko, co mieliśmy. Na początku naszej działalności graliśmy setki koncertów rocznie. Śmieciliśmy i rozbijaliśmy nasz tani sprzęt, wszystko, żeby wyrwać z apatii londyńską publiczność. W 2014 roku zagraliśmy koncert na Whitby Goth Festival, a słynny brytyjski fotograf Martin Parr był tam i dokumentował festiwal . Na wystawie znalazło się zdjęcie przedstawiające Maję, które stanowiło doskonałą kuratorię gatunków gotyckich we wszystkich dziedzinach sztuki.

Lawrence: Zawsze byliśmy przede wszystkim zespołem grającym na żywo, to jest to, co robimy najlepiej.

Maya: Doświadczenia na żywo są dla mnie naprawdę ważne, nie tylko gramy piosenki, my „występujemy”, a publiczność jest tego ważną częścią – chcę połączyć się z pomieszczeniem, ludźmi i przestrzenią pomiędzy. Jeśli podobają Ci się nagrania, ale nie widziałeś nas jeszcze na żywo, to znaczy, że nie poznałeś całego CIB.

Rzuć okiem: Hazbin Hotel – recenzja 1. sezonu. Nie takie piekło straszne

KB: Patrząc wstecz na dyskografię zespołu, od debiutanckiego albumu Give Me Walls po najnowszą EPkę, jak postrzegasz ciągłą ewolucję muzyki Cold in Berlin i uznanie krytyków zdobywane przez lata?

Adam: Nie rozumiem, jak zespoły mogą pisać jeden po drugim tak samo brzmiące albumy. Myślę, że niektórzy krytycy mogą rozpoznać naszą nazwę przy każdym wydawnictwie na przestrzeni lat i być zaskoczeni tym, co usłyszą. Coś nowego i innego niż to, co pamiętają z poprzedniego.

Maya: Ludziom wpada w ucho przekonanie, że każdy album musi być taki sam lub mieścić się w określonym gatunku. Myślę, że wszystkie nasze nagrania są wyraźnie CIB, ale w jakiś sposób są wyjątkowe. Z biegiem czasu piosenki rosły razem z nami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *